ROZWÓJ OSOBISTY | PRAKTYCZNA PSYCHOLOGIA | RELACJE MIĘDZYLUDZKIE

Na własne cierpienie trzeba wyrazić zgodę

, Psychologia



Życie jest cierpieniem. To fakt. Pytanie brzmi: Co zrobisz w związku z tym? Możesz obrazić się na cały świat, narzekając na swoją sytuację i przekreślając tym swoje możliwości. Co się jednak stanie, jeśli zaakceptujesz swoje cierpienie i postanowisz coś z nim zrobić? Przez chwilę będzie jeszcze trudniej. Ale w końcu przyjdzie olśnienie. Uświadomisz sobie, że dopiero z tego miejsca możesz znaleźć w życiu produktywny sens i zmieniać na lepsze to, co jesteś w stanie zmienić. Bo choć cierpisz, wiesz, że masz kontrolę nad większą ilością rzeczy, niż wcześniej myślałeś.

Ucieczka od cierpienia

Narzekanie na dosłownie wszystko. Widzę to nagminnie. Co ciekawe dostrzegam to nie tyle u swoich klientów, co u znajomych i przypadkowych ludzi, których spotykam, gdy czekam w kolejce po białą kawę. I to nie jest tak, że nie znam tego z własnego doświadczenia – do dzisiaj zdarza mi się upatrywać swoich problemów w zrządzeniach losu, zdarza się to jednak znacznie rzadziej niż niegdyś. Brak zgody na własne cierpienie jest niesamowicie podstępnym zjawiskiem, bo krótkoterminowo daje ulgę ubraną w chwilową przyjemność. Szkoda, że wiążą się z tym znaczne konsekwencje.

“Nienawiść wobec życia, pogarda dla niego – choćby i stricte dla jego negatywnych aspektów – sprawia jedynie, że to marne życie nabiera jeszcze ciemniejszych barw, w wielu przypadkach już zbyt ciemnych. Nie ma w takiej postawie produktywnego protestu. Nie ma w niej też dobra, lecz tylko pragnienie wywołania dodatkowego cierpienia – dla samego cierpienia. To jest zaś zło w czystej postaci.“

– Jordan Peterson (“12 życiowych zasad“)

Z jednej strony dobrze jest „upuścić trochę pary” – wytknąć wszystkie błędy współpracownika, obarczyć rodzinę, rząd, miejsce zamieszkania lub pogodę o swoje nieszczęście. No i oczywiście – nie zauważać własnych zalet i predyspozycji, a skupiać się z zażartością na słabych stronach. Mówić z automatu: „Ja się do tego, drogi Panie, kompletnie nie nadaję!” i widzieć się jako ofiarę. Taki sposób interpretowania swojego cierpienia zdejmuje z Twoich barków ciężar BRANIA ODPOWIEDZIALNOŚCI za swoje życie.

Ile łatwiej jest bowiem walczyć z cierpieniem, włączając serial na Netflixie i niemal z rytualną manierą pić jedno piwo na jeden odcinek? Albo udając się w przypływie polskich złotych na drogie zakupy, które na chwilę pozwalają zapomnieć o kwestiach, na które narzekamy, ale z którymi nic nie robimy? Angażowanie się w rozrywkę i konsumpcjonizm to jedna z form ucieczki od świadomości, że w naszej szafie siedzi smok, który ciągle sprawia, że niespokojnie śpimy, jesteśmy smutni, sfrustrowani i przytłoczeni.

Zmierzyć się ze smokiem

Gdzieś tam w środku wiemy, że jedynym wyjściem jest zmierzyć się z potworem i raz na zawsze się go pozbyć. Tyle tylko, że będzie to jeszcze trudniejsze niż znoszenie codziennego cierpienia! Oczywiście, że będzie. Dlatego unikamy konfrontacji z problemami, które są obecne w naszym życiu. Niestety nie zmienia to jednak faktu, że długoterminowe cierpienie o średnim natężeniu jest gorsze od krótkoterminowego o wysokim natężeniu. Jeśli staramy się być obiektywni, to w istocie w większości przypadków tak właśnie jest!

Strach przed wyzwaniem nie pozwala nam zaakceptować sytuacji, która sprawia, że jesteśmy nieszczęśliwi. Gdy nie potrafimy jej zaakceptować, to jakim cudem mamy się za nią zabrać? Przecież celowo od niej uciekamy, staramy się o niej zapomnieć, zagłuszyć czym się da.

Kobieta, która tworzy związek z toksycznym i brutalnym mężczyzną, może nie chcieć zdawać sobie sprawy z beznadziejności własnej sytuacji i trwać w relacji, która ją niszczy. Niepewny siebie chłopak, który boi się wyrazić swoje prawdziwe potrzeby własnym rodzicom, każdego dnia udaje kogoś, kim nie jest. Podobnie ktoś, kto źle wybiera zawód i szczerze nienawidzi swojej pracy, ale pozostaje w niej, ponieważ zarabia dużo pieniędzy. Dobrym przykładem jest również osoba, która cierpi na wiele chorób, ale w dalszym ciągu prowadzi tryb życia, który jeszcze bardziej destrukcyjnie wpływa na stan jej zdrowia.

Odzyskujesz kontrolę, kiedy uznajesz cierpienie za coś oczywistego. Dlaczego? Ponieważ wówczas oskarżanie świata o SWOJE problemy nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, co zrobisz dzisiaj, jutro i w kolejnych dniach ze swoim życiem, aby naprawić pewne sprawy, które wiesz, że jesteś w stanie poukładać. Sęk w tym, że najpierw musisz uznać własne cierpienie, jako coś, co będzie zawsze obecne w Twojej duszy. Dlaczego masz się żalić i narzekać na normę i oczywistość?

Każdy jest pochłonięty własnymi problemami

Ludzie dookoła Ciebie cierpią. Każdy ma swoje demony, każdy zmaga się z wewnętrznymi konfliktami i ma własne problemy. Nikt nie chce słuchać narzekań, ponieważ niemal każdy jest pochłonięty osobistymi kwestiami (chyba, że mówimy tutaj o najbliższej rodzinie, przyjaciołach lub psychoterapeutach, którzy zajmują się tym zawodowo). Sprawa zmienia się o 180 stopni, gdy uważasz za bezcelowe uznawanie swoich problemów, jako czegoś, co przydarzyło się tylko i właśnie Tobie.

Pragnę też tutaj zaznaczyć, że nie chodzi o to, aby nie szukać wsparcia w innych ludziach, bo to jest naturalna ludzka potrzeba. Mam na myśli szkodliwość biernego nastawienia, które opiera się głównie na narzekaniu i nadmiernym obarczaniu tym osób z naszego otoczenia.

Kiedy bierzesz odpowiedzialność za swoje życie – wypełniasz je znaczeniem. Dźwigasz swój krzyż, cierpisz, ale paradoksalnie robisz to z dumą i poczuciem sensu, bo wiesz, że tylko i wyłącznie w ten sposób możesz cokolwiek zmienić. Gdy natomiast jesteś pogrążony w niemocy i nie uznajesz istnienia cierpienia w swoim życiu, nie masz żadnej kontroli, ale też korzystasz z przywileju, który się z tym wiąże – nie musisz próbować, starać się i walczyć o zmianę.

Wybierz swoją ścieżkę.