ROZWÓJ OSOBISTY | PRAKTYCZNA PSYCHOLOGIA | RELACJE MIĘDZYLUDZKIE

Kryzys męskości, czyli źródło toksycznych związków

, Psychologia



W tradycyjnym, heteroseksualnym związku powinieneś być mężczyzną, jeśli urodziłeś się z dwoma klejnotami między nogami lub kobietą, jeśli musisz nosić biustonosz. Chodzi o zachowanie własnych ról. Wiele relacji psuje się tylko z tego powodu, że owe role, które są z góry narzucone przez naturę ulegają zakłóceniu. To ważna kwestia, bo skala tego problemu jest ogromna. Mężczyźni zapominający o męskich cechach: sile, odwadze, dążeniu do osiągnięcia swoich celów, umiejętności poznawania kobiet i decyzyjności to normalka w dzisiejszych czasach. W ten sposób dochodzi do tzn. depolaryzacji, innymi słowy – kobieta staje się bardziej męska od swojego faceta. A to do niczego dobrego nie prowadzi, bo zaburza katastrofalnie prawie każdą relację.

Skąd kryzys się wziął?

To nie jest tak, że wszystkie toksyczne związki są winą mężczyzn. Kobiety bywają równie destrukcyjne, ale jednak jeśli miałbym wskazać, co jest najczęstszą przyczyną niezdrowych relacji, to bez wątpienia wskazałbym paluchem na tzn. kryzys męskości. Skąd to dziadostwo się wzięło? Ano pojawiło się w dobie największego skoku technologicznego w historii ludzkości, w którym kobiety bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – “wzięły sprawy w swoje ręce”, czyli z dumą zaczęły odnosić się do swojej samowystarczalności, robić kariery i pewnie stawiać na swoim. Dzisiaj to nie jest moda, tylko norma, która stawia kobiety na równi z mężczyznami na wielu płaszczyznach. Więc mamy dwa czynniki, które skumulowane – tworzą nasz kryzys.

Dlaczego internet, gry komputerowe i telewizja na żądanie tak negatywnie wpłynęły właśnie na płeć brzydką? Wydaje mi się, że jest to kwestia rozleniwienia się męskiego pierwiastka, który w przeciwieństwie do tego kobiecego, zawsze musiał być w ruchu, polować, walczyć, przemierzać nowe szlaki w poszukiwaniu przygód. Problem w tym, że obecnie nie trzeba opuszczać domu, aby dostarczyć sobie zastrzyku dopaminy. Świat porno dostępny na wyciągnięcie ręki nie pomaga w szukaniu drugiej połówki… Powiem więcej – ręka generalnie w tych sprawach nie pomaga. Podobnie jak portale społecznościowe, które sztucznie zastępują potrzebę realnych interakcji z innymi ludźmi. Wolimy pograć w grę online, niż fizycznie zagrać w siatkówkę ze znajomymi, których towarzystwo mogłoby stanowić wspaniały bodziec do rozwijania umiejętności interpersonalnych.

To nie jest żart, bo technologiczne przyjemności nie mogą zastąpić prawdziwych relacji, a to z reguły prowadzi do poważnych problemów związanych z samotnością i nieumiejętnością odnalezienia się w socjalnych sytuacjach. Później słyszy się o 30 letnich prawiczkach, którzy mogą się jednak pochwalić, że mają na swoim koncie wicemistrzostwo na turnieju gry komputerowej FIFA. Albo o tych gościach, którzy dziwią się, że nie mają znajomych, ale nie wyszli na miasto od sześciu lat i nigdy nie nauczyli się, jak to jest powiedzieć “cześć” do obcej osoby. Kobiety mają również podobne rozterki, ale jednak jest to domena mężczyzn.

Mężczyźni głównymi winnymi

Jak to się wszystko ma do kwestii intymnych relacji wspominałem w niejednym wpisie na Coaching Time – mężczyzna ma obowiązek wyznaczać tor, jakim będzie toczył się jego związek. Nie powinien być tylko przyjacielem swojej kobiety, w sumie to w ogóle nie powinien nim być. To po prostu jedno wielkie ewolucyjne rozporządzenie, którego nie można zignorować. Dlatego zazwyczaj obwiniam hipotetycznych Andrzejów o to, że nie potrafią stworzyć zdrowego związku.

A co, jeśli to właśnie kobieta jest toksyczna, jak opary szamba w Kambodży? To znaczy, że w momencie kiedy wyczuje się, z kim ma się do czynienia – pali się wrotki szybciej niż panna zdąży nam wejść na psychę. Jako mężczyzna przez sumę doświadczeń powinieneś wiedzieć, jakie kobiety są warte uwagi i osobiście odpowiadają Ci najbardziej, by w porę orientować się, kiedy pożegnać te, które nie spełniają Twoich wymagań. A jeśli nie masz w tym wprawy, to musisz ją zdobyć poprzez autopsję. Przepraszam, ale tak to wygląda. Życie to nie bajka. Dzisiaj, jak tak patrzę na przeszłość, to mogę stwierdzić, że mentalnie byłem małym zasmarkańcem, dopóki nie nauczyłem się prowadzić zdrowych relacji z kobietami i nie przesłuchałem wszystkich albumów Led Zeppelin.

Kobieta się do wielu rzeczy dostosuje, narzuci kilka swoich zasad, ale nigdy nie powinna “grać pierwszych skrzypiec” w waszym związku, bo to zaprzecza naturalnym mechanizmom przyrody. Czasami chciałbym, żeby było inaczej, bo to stawia facetów w roli osób, które muszą się naprawdę pilnować, aby takowy układ utrzymać i nie spartolić na własne życzenie fajnej relacji. Co ciekawe człowiek dotknięty “kryzysem męskości” działa szczególnie odstraszająco i/lub prowokująco na kobiety, które rzeczywiście są atrakcyjne oraz mają trochę oleju w głowie.

O tym, jak Andrzej pozwolił Ewce wejść sobie na głowę

Nie ma niczego gorszego od uległego “chłopca”, który nie potrafi kierować łodzią zwaną związkiem. Z drugiej strony mamy te nieszczęsne kobiety, które obawiając się, że ich mężczyzna przy pierwszej lepszej okazji przyprawi im rogi, starają się za wszelką cenę zrobić ze swojego chłopa kogoś, kim chłopem do końca nazwać nie można. I to wszystko może być czynione pod podstępną pelerynką “troski o ukochanego”.

Wyobraź sobie teraz hipotetycznego Andrzeja, który był całkiem męski i pełen życia, zanim wszedł w związek z równie hipotetyczną Ewką, która ciągłe była o niego zazdrosna. Zwykła robić mu jazdy o nic, poniżając go przy okazji werbalnie, czyli odbierając mu resztki tej jego męskiej godności i wiary w to, że zasługuje na kogoś lepszego od niej. Kobieta Andrzeja miała też to do siebie, że lubiła manipulować go za pomocą seksu – uprawiali go więc tylko wtedy, gdy Andrzej zatańczył tak, jak mu Ewka zagrała. Czyli rzadko. Im bardziej biedak się starał, tym bardziej stawał się zniewieściały. Skończyło się na tym, że był na jej każde zawołanie – sprzątał za nią całe mieszkanie, był na bieżąco z serialem “Gotowe na wszystko” i słuchał się swojej Pani w każdej innej kwestii. Bo przecież… na seks trzeba było u niej zasłużyć.

Oprócz tego Ewka miała sprytny plan sprawienia, żeby Andrzej stał się na tyle nieatrakcyjny, aby żadna inna “lafirynda”, jak lubiła mawiać, nie dobrała mu się do spodni. Więc karmiła go tuczącymi obiadkami, aby zaczął przypominać spasłego misia, który ma problem wejść na drugie piętro o własnych nogach i przestał już widzieć swojego przyrodzenia. Chodziła z nim na zakupy, aby nie kupił sobie przypadkiem jakichś ładnych ubrań, a na wyjazdy służbowe z pracy pakowała mu tylko sportowe buty i dresik, żeby wszędzie wyglądał, jak Ci zaniedbani milionerzy, tyle tylko, że Andrzej żadnym milionerem nigdy nie był. No i przede wszystkim, Boże uchroń, zabroniła mu wychodzenia z kumplami na piwo, by jakimś cudem nie poznał w pubie jakiejś normalnej kobiety ze zdrowym podejściem do życia i nie zorientował się, jak świetny i satysfakcjonujący może być związek z drugą osobą.

Pomijając fakt, że to przykład bardzo toksycznego związku, mamy tutaj świetnie zobrazowaną relacyjną katastrofę, w której nie ma zdrowego podziału ról, w efekcie czego obie strony są nieszczęśliwe. A najwięcej w tejże historii jest winy Andrzeja, bo gdyby był facetem z jajami, to pogoniłby Ewkę po pierwszej zadymie, podczas której nie okazała mu szacunku. Zauważ, że nasz męski bohater pozwalając na takie i wiele innych toksycznych zachowań Ewki – sam podkreślał to, że nie zasługuje na coś lepszego. Co więcej – Ewka mogłaby się zachowywać z goła inaczej, ba, mogłaby być nawet bardzo słodka, SZCZĘŚLIWA i wspierająca Andrzeja, gdyby ten od początku związku ustalił jakieś reguły i pokazał, że jest prawdziwym mężczyzną, który nie toleruje pewnych zachowań.

Więc proszę Was, wszyscy mężczyźni tego świata – nie zapominajcie o tym, kim w istocie jesteście! Hipotetyczny Andrzej już wie, co robić.