ROZWÓJ OSOBISTY | PRAKTYCZNA PSYCHOLOGIA | RELACJE MIĘDZYLUDZKIE

Test dla ludzkich dusz

, Rozwój osobisty



Czasy się zmieniły. I choć często stoję w podobnym pubie, do którego jeszcze 25 lat temu chadzał mój ojciec, ubrany w zwykłe jeansy i czarny t-shirt, to zdaję sobie sprawę, że wszystko inne diametralnie się zmieniło. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że historia jest najlepszym nauczycielem. Nauczycielem życia oczywiście. Szkoda tylko, że historia nie miała okazji poznać zjawiska, o którym piszę. Dlatego nie potrafimy radzić sobie ze zmianami, które nadeszły. Jeszcze nie.

Przemiany

Zmiany demograficzne, ogromny postęp technologiczny, ludzie zagubieni w odmętach “przeterminowanej” mentalności, kompleksowa transformacja gospodarki, nowe role kobiet i mężczyzn – czy potrafisz nadążyć? A może – czy umiesz ogarnąć ten generalny lifting świata, który jak nigdy wcześniej wywraca pewne schematy społeczne do góry nogami, kłócąc się z porządkiem, który jeszcze nie tak dawno temu gościł w umysłach tysięcy ludzi?

“Oto czasy, które są testem dla ludzkich dusz.” Zainspirowany tym pięknym cytatem zasłyszanym w serialu pt. “Californication”, postanowiłem zagłębić się w ten temat. Obecne czasy są dla nas swoistym testem – zdasz, jeśli przetrwasz, jeśli się nie zgubisz, jeśli dopasujesz się do aktualnego modelu rzeczywistości i odkryjesz nowo wytyczone granice. Zmiana ma swoją cenę, choć rodzi mnóstwo korzyści, nie obędzie się bez metaforycznego rozlewu krwi i trupów porozrzucanych po całym globie. Dlatego warto się obudzić i przygotować na ewolucję systemu przekonań i wartości. To również droga rozwoju.

Mentalność

Polska jako kraj obciążony “trudną” historią, zostawiła głębokie blizny w naszej podświadomości. Problem w tym, że czasy się zmieniły, a my ciągle mamy wpojone pewne schematy społeczne, których nie sposób od tak wyrwać z korzeniami z naszych głów. Te wszystkie przestarzałe wzorce, które w zasadzie od dziesiątek lat były niezmienne, teraz stały się tak użyteczne, jak mapa Europy z przed wybuchu II Wojny Światowej.

Nie wiem, czy wiesz, ale nawet słowo “załatwić”, tak często używane przez Polaków jest pozostałością po tych trudnych czasach, kiedy to nie szło się po coś, tylko z góry się zakładało, że trzeba coś skombinować. Stąd po dziś dzień nawet do banku się idzie coś “załatwić”.

Polacy są nadmiernie skromni, złośliwi i zazdroszczą cudzych sukcesów. Jeżeli ciężką pracą coś osiągnąłeś – powiedzą, że miałeś układy, dochodziłeś do celu po trupach albo że wszystko ukradłeś (powiedzenie: “Pierwszy milion trzeba ukraść”) itd. Jeszcze nie zrozumieliśmy, że życie może polegać na czymś innym, że sukces jest dla każdego, jest wyborem, którego kiedyś nie mieliśmy, ale dzisiaj już go mamy.

Skostniałe przekonania odnośnie ról mężczyzn i kobiet, obecnie zwyczajnie nie działają. Kobiety stały się silne, niezależne, pracujące – czyli podzieliły “przeznaczenie” facetów, rywalizując z nimi na wielu polach. Przyodziały męską maskę, a może by być bardziej ścisłym – dyndające klejnoty, czyli niekwestionowany symbol męskości (wzdrygam się, gdy słyszę jak kobieta mówi o kobiecie: “Ta baba to ma jaja!”). W każdym razie za wszelką cenę starają się dotrzymać nam kroku… I całkiem nieźle im to wychodzi. Są od nas bardziej wykształcone, rzadziej się je zwalnia z pracy i potrafią skutecznie oddzielać życie prywatne od zawodowego.

Mężczyźni, szczególnie młodzi, którzy nie mogą się z tym faktem pogodzić, cierpią, a raczej cierpi ich męski pierwiastek. Duma, która nie może zrozumieć, że znaczenie naszej płci jest coraz mniejsze, że stajemy się coraz mniej potrzebni kobietom, które jak nigdy wcześniej biorą życie za rogi, rzucają gary i pranie, krzycząc: “No to jazda!”. A skołowany tym faktem mężczyzna ma w głowie stary schemat – przecie to on miał być filarem rodziny, żonka miała być słabsza, niestabilna finansowo i zależna od niego, a najlepiej jakby siedziała w domu – gotowała i opiekowała się dziećmi.

Tymczasem coraz częściej zdarza się, iż już młode kobiety stawiają sobie wysoko poprzeczkę, wiedzą czego chcą od życia i biorą to. I tego samego wymagają od swoich partnerów, których jak na ironię w obecnych czasach brakuje. Jeżeli chodzi o warunki życia, wysokość zarobków, czy po prostu możliwości posiadania normalnej pracy – w tych kwestiach nasz kraj leży plackiem i póki co, nic nie wskazuje na to, że szybko się podniesie. Ale to też nie jest nowość. Niczym nowym nie są również zmiany, które wywierają na nas presję, często nie do końca uświadomioną.

Prawie 50 % Polaków przed 30-tką mieszka z rodzicami. I ten procent cały czas rośnie. Nie licząc tych, którzy mają bardzo bogatych rodziców, ani tych, którym trafiła się świetna, dobrze płatna praca, jak ślepej kurze ziarno – zostaje niewielki procent tych, którzy są na tyle ogarnięci życiowo, aby samodzielnie utrzymywać się na chociażby średnim poziomie. Dlatego młode, atrakcyjne kobiety, od których po dziś dzień mimo wszystko, nie oczekuje się zarabiania bajońskich sum, ani robienia kariery w stylu Rockefeller’a – szukają starszych, ustawionych mężczyzn, którzy latami dochodzili do swojego sukcesu.

Teraz to one rozdają karty, przejęły przecież rolę facetów i tylko lepsi od nich mogą je prawdziwie zadowolić. Problem w tym, że taka postawa w sposób drastyczny, zmniejsza szansę takich kobiet na znalezienie takiego partnera, bo jak już wspomniałem – przeciętnym osobom o sukces w naszym kraju, delikatnie ujmując – ciężko. I jeśli przychodzi, to najczęściej po latach nauki, pracy i doświadczeń. W niepamięć odeszła majątkowa równość, kiedy to wszyscy mieli pracę i nawet jeśli zarabiali więcej od pozostałych, nie mogli w jakiś szczególny sposób się tym afiszować. Dziś jak na tacy widać bogatych i tych najuboższych.

Polacy kształcą się na potęgę – żaden kraj w Europie nie ma tylu magistrów, co nasz naród. Ten wzorzec również jest przeraźliwie nieaktualny, mimo wszystko wierzymy. Wierzymy, że po studiach znajdziemy ciekawą, dobrze płatną pracę. Dodajmy, że system edukacji w naszym kraju również jest obecnie skrajnie bezużyteczny, a my dalej nie chcemy się od niego odkleić, wierząc, że bezcelową nauką nieprzydatnych w życiu przedmiotów podbijemy świat.

Nie uczymy się inteligencji emocjonalnej, nie wiemy jak założyć sprawnie działający biznes, jak tworzyć i utrzymywać świetne relacje z ludźmi, jak radzić sobie ze stresem – słowem – brak nam wiedzy, która w dzisiejszych czasach jest tak bardzo istotna, potrzebna. Nie wiem jak Tobie, ale mi po dziś dzień nie przydała mi się umiejętność pierwiastkowania, a nawet jeśli pojawi się kiedyś taka potrzeba – zawsze mogę użyć kalkulatora.

Etat staje się również przeżytkiem – minimalna krajowa pensja wystarcza ledwo na opłacenie mieszkania, nie mówiąc o wszystkich innych wydatkach. A awansów coraz mniej, podwyżki coraz skromniejsze. Trudno jest nawet utrzymać zwykłą, fizyczną robotę, śmieciowe umowy zalały rynek pracy. Mało kto zdaje sobie sprawę, że przyszłość jest dla specjalistów, nie szukających miejsc zatrudnienia, a tworzących je.

Młodzi ludzie nie mogą tak jak kiedyś swobodnie postanowić, że razem zamieszkają i zajmą się baraszkowaniem, aby spłodzić dwójkę dzieci, będąc pewnym, że ich maleństwom niczego nie zabraknie. Na ten luksus mogą sobie pozwolić w naszym kraju nieliczni dwudziestoparolatkowie. Chyba, że spróbują niewygodnego życia na emigracji, z dala od rodziny i bliskich. Wskaźnik przyrostu naturalnego w Polsce jest i będzie zatrważająco niski przez okres najbliższych dekad.

Nie tak dawno temu, normalką był ślub, który wiązał młodą parę na wiele długich lat, często na zawsze. Dziś rozwody są częstsze, niż opady deszczu w Anglii. Przyjęło się, że dobrze jest wieść życie singla, dobrze jest bawić się dopóki jest taka możliwość. Dzieci? “Najlepiej po 30-tce – wcześniej nie ma sensu się ograniczać tak dużym zobowiązaniem.” Uważam, że to zdrowe podejście, życie mamy jedno, szaleć już raczej nie będziemy z siwymi włosami na głowie. Podsumowując – wartości rodzinne uległy niezależności. W cenie jest cieszenie się ulotnością wspaniałych chwil, radością życia. Wiele czynników i warunków, które stwarza nam państwo ogranicza nas na obu płaszczyznach i jeżeli musimy coś wybrać, najłatwiej jest pójść w kierunku drugiej opcji.

Technologia

Postęp technologiczny, jak nigdy wcześniej sprawił, że dosłownie cały świat oszalał. Oszalał na punkcie internetu, którego zasięg osiągnął ekstremum. Portale i programy dogłębnie ingerujące w ludzki żywot zdominowały współczesność. Facebook, twitter, youtube, skype – nie ma potrzeby, aby wychodzić z domu, żeby dobrze się bawić i porozmawiać ze znajomymi. Ba! Nie musisz nawet otworzyć okna w pokoju, żeby nacieszyć się widokiem kobiet lepszych, niż te, które oglądałeś w magazynie Playboy.

Rzeczywistość, która polegała niegdyś na innych rzeczach, na zgoła odmiennych wartościach – całkowicie przepadła. No bo np. jak postrzegają Cię dzisiaj ludzie jeśli nie masz założonego konta na portalu społecznościowym? Z tego tytułu Twoja atrakcyjność w absurdalny sposób spada, a Ty, jeśli nie istniejesz w sieci – nie istniejesz dla wielu osób w ogóle. Nonsens? Owszem, ale niestety takie są realia. Zamiast żyć swoim życiem, żyjemy cudzymi przeżyciami, a atrakcyjność wyznacza ilość lajków pod Twoim zdjęciem, na którym dumnie eksponujesz swój dekolt, poprawiony co prawda “delikatnie” w programie graficznym. No może trochę bardziej, niż “delikatnie”, ale zawsze to jesteś przecież Ty…

Dzięki portalom społecznościowym wiemy wszystko – kto umarł, kto doczekał się potomka, kto się zaręczył, kto jaką muzykę, filmy i książki lubi, kto kupił najnowszą odsłonę “Call of Duty” i spędzi najbliższe doby na graniu, kto jadł dziś średnio apetyczne spaghetti na obiad (kiedy to znajomy wrzucił zdjęcie dziwnej makaronowej papki, nazywając ją bezkarnie tak a nie inaczej…). Słowem – przed ekranem komputera dzieje się wiele. Tak wiele, że aż żal od niego odchodzić. Bo i oceniać można komentując wszystko i wszystkich, zabawić się w dobroczyńcę zwanego “Dawcą Lajków”, a nawet bezwstydnie zaczepiać atrakcyjne koleżanki z chatu i rozmawiać z nimi o życiu. Fajnie? Tak, ale do czasu.

Wiele osób zamyka się w ten sposób na świat, tworząc sobie fikcyjny wizerunek w sieci. Niejednokrotnie spotykałem osoby, które wyglądały i zachowywały się całkiem inaczej od postaci, które stworzyli w internecie na potrzeby dopompowania swojego ego. Jeżeli całe Twoje życie będzie się skupiać na sztucznym podbudowywaniu swojego wizerunku na portalach społecznościowych, to nie może się dobrze skończyć. Stracisz kontrolę nad tym co jest prawdą, a co fikcją, ponieważ zaczniesz uciekać od tego, co jest rzeczywiste.

Ludzie akceptujący Cię w internecie to jedno. Ale nadejdzie czas, w którym będziesz musiał wyjść do ludzi i pokazać im swoją wartość, prawdziwego siebie. Tymczasem może się nagle okazać, że dorobiłeś się całkiem okazałego garba w stylu Dzwonnika z Notre Dame, uświadamiając sobie, że Twoje umiejętności nawiązywania relacji sięgają dna Rowu Mariańskiego, a jedyna dziewczyna, z którą możesz się zabawić to ta o imieniu .jpg.

Pewne badania dowiodły, że kiedy zżera Cię stres np. przed wygłoszeniem prezentacji – dobrze jest odpalić facebooka, ponieważ dzięki temu poczujesz się częścią większej społeczności (de facto nieistniejącej, ale podświadomie dającej Ci oparcie), przez co Twój organizm wyprodukuje odpowiednią ilość hormonów odpowiedzialnych za poczucie bezpieczeństwa, a Ty zyskasz większy spokój i pewność siebie. Zauważ, że już nawet na tym subtelnym poziomie, warunkujemy swoje nawyki, nieświadomie uzależniając się od czegoś, co przykuwa nas niewidzialnymi łańcuchami do biurka.

Nieograniczone możliwości komunikacyjne – dzisiaj to norma. Dzięki małemu urządzeniu zwanego smartfonem, słowo mobilność nabrało większej wartości. Telefon, niegdyś był tylko telefonem. Dziś jest to mobilne centrum rozrywki, bez którego nie potrafią się obyć nawet kilkuletnie dzieci.

Nie pamiętam pierwszych budek telefonicznych, do których wrzucało się monety. Dzwoniłem z tego magicznego urządzenia, przy pomocy karty telefonicznej. Aparaty domowe już też odeszły do lamusa. I choć widzę mnóstwo zalet komórek, to jednak nietrudno zauważyć plusów tych archaicznych już rozwiązań. Zbyt często widzę ludzi w moim towarzystwie, którzy są tak pochłonięci swoim smartfonem, że nie można z nimi normalnie porozmawiać… “Poczekaj, tylko sprawdzę fejsa.”

Wychodzisz ze znajomymi, wydaje się, że odrywasz się od komputera, internetu… Nic bardziej mylnego! Masz to wszystko w telefonie, a nałóg już w Tobie siedzi, więc po prostu czujesz, że musisz walnąć sobie “kolejną dawkę”. Nie zdziw się, gdy Twoi przyjaciele się od Ciebie odwrócą, jeśli nagminnie będziesz ich ignorował, kiedy to będziesz wsadzał swój nos w kilkucalowy monitorek, przypominając zahipnotyzowanego wariata. To samo tyczy się randek i wszystkich innych towarzyskich spotkań – ta choroba ma coraz większy zasięg i dlatego warto uświadomić sobie wagę problemu.

Jesteśmy świadkami nowego, globalnego nałogu, na którym opieramy niekiedy całe życie. Czy słusznie? Warto wyznaczyć granice i “nie zasypiać”, bo nim się obejrzymy, stracimy lwią część naszego życia, ślęcząc przed komputerem niczym żywe trupy, które już nie potrafią żyć inaczej, lepiej. O tym, jak technologia kradnie Twój czas pisałem w wpisie: “Złodzieje czasu”.

Kiedyś na koncertach odpalało się zapalniczkę, dziś świecimy ekranem smartfona. Ile w tym rock’and’roll’a?

Wszystko to stwarza obraz rzeczywistości, w której elastyczność i wyzbywanie się utartych schematów społecznych jest najważniejszą umiejętnością, którą warto jak najszybciej posiąść, nie dając się przy okazji zatracić w wirtualnym świecie i uzależnić od technologicznych zabawek. Wtedy mamy szansę zdać “Test dla ludzkich dusz”, który już się zaczął.