
Kiedy życie kopie Cię po żebrach, masz dwa wyjścia – pierwsze, to skulić się na ziemi w pozycji embrionalnej, rzewnie popłakać, przeczekując nawałnicę ciosów i licząc na to, że w końcu zły los da Ci spokój. Oprócz tego możesz zrobić jeszcze całkiem inną rzecz – podnieść się i odeprzeć atak w sposób, który być może nie zapewni Ci od razu wygranej, ale z pewnością coś zmieni. I choć druga opcja jest trudniejsza i bardziej ryzykowna, to właśnie dzięki takiemu podejściu masz w ogóle szansę, aby wstać w momencie, gdy świat zamierzał powalić Cię na kolana.
Każdy z nas ma ciężkie momenty w życiu. To normalka – znam to i nie raz przez to przechodziłem. Ale wiesz co jest w tym najistotniejsze? Fakt, że mimo wszystko zawsze jakimś cudem udawało mi się wyjść nawet z najgorszego dołka. Z czasem nauczyłem się, jak metodycznie sobie radzić, gdy wszystko się wali i nie ma się w sobie krzty wiary we własne siły i możliwości, zastanawiając się równocześnie, kto pojawiłby się na moim ewentualnym pogrzebie.
Dla kogo jest ten wpis?
Ten wpis jest adresowany do ludzi, którzy obecnie borykają się z problemami, których nie są w stanie udźwignąć, a świat wydaje się im tak mrocznym miejscem, że nawet filmy Hitchcocka są przy tym pogodniejsze. Sytuacje, które do tego doprowadziły mogą być skrajnie różne – od utraty całego dorobku lub kogoś bliskiego, po niekończącą się samotność, nieakceptację siebie, brak sensu życia i poważne problemy z nadwagą.
Czasami pomniejsze sprawy się kumulują i efekty są równie druzgocące – kłótnie z ukochaną osobą, która już nie wydaje się taka “ukochana”, podwyżka rachunków, frustracja spowodowana brakiem czasu/rezultatów w pracy, dają w połączeniu destrukcyjną mieszankę, która będzie indukować kolejne przykrości, a z tego punktu niedaleko do tytułowego dna.
Oprócz tego ten wątek może pomóc osobom, które nazywam “ciężkimi przypadkami” – do tej grupy można zaliczyć ludzi z z rozbitych bądź patologicznych rodzin, totalnych dziwaków, jeszcze dziwniejszych odszczepieńców, 40-letnich prawiczków i oczywiście internetowych hejterów. Dobra wiadomość jest taka, że dla nikogo z Was nie jest za późno! Natomiast jeżeli aktualnie czujesz się świetnie i wszędzie widzisz same kwiatki, serduszka i motylki, a Twój świat przypomina jeden, wielki plac zabaw – to raczej nie wpis dla Ciebie. Wróć tu, gdy szczęście Cię opuści (a niestety w końcu pewnie to nastąpi), bo w przeciwnym wypadku możesz nie zrozumieć istoty tego o czym napiszę. Albo przeczytaj – tak na przyszłość, zapobiegawczo.
Wydaje się, że gorzej być nie może
Na początek warto uświadomić sobie, że każdy okres załamania bądź przygnębienia zabija dosłownie wszystko, co dobrego można znaleźć w człowieku. Wszystkie Twoje talenty, radość z życia, chęci do działania, kreatywność, twórczość, namiętność, atrakcyjność, poczucie humoru i pasja – momentalnie znikają i ma się wrażenie, jakby nigdy ich nie było. A przecież były, bo jeszcze tydzień temu nie mogłeś się napatrzeć na tego przystojniaka w lustrze, tymczasem dzisiaj widzisz w odbiciu tanią wersję Gargamela – tanią, bo ten z kreskówki miał przynajmniej jakąś charyzmę. Co więcej, każdy dłużej trwający, negatywny stan emocjonalny sprawia, że jesteśmy “czasowo niezdatni do użytku” i nawet duch Raya Charlesa zauważyłby, że coś z nami nie gra.
Nie potrafimy być wydajni, produktywni, skupieni i tak naprawdę niczego nie możemy zrobić “dobrze”. A to prawie zawsze wiąże się z problemami socjalnymi, izolacją – zwykłe wyjście do ludzi staje się koszmarem, co z kolei źle wpływa na ogół naszych relacji, pracę i wypoczynek. To wszystko zapętla tzn. spiralę bólu i rozpaczy, co w najgorszym przypadku prowadzi do ciężkich zaburzeń depresyjnych, których zazwyczaj bez pomocy klinicznej nie jesteśmy już w stanie sami pokonać.
Jeżeli myślisz, że istnieje jedna skuteczna metoda, aby poradzić sobie z problemami i z miejsca zyskać dobre samopoczucie – jesteś w błędzie. Do tego rodzaju kwestii trzeba podejść wieloaspektowo, co znaczy ni mniej, ni więcej, że zazwyczaj musisz zmienić wiele rzeczy w swoim życiu, aby rzeczywiście odbić się od dna.
Temat jest bardzo rozległy i często tylko indywidualne wsparcie może dać znaczące efekty “od zaraz”, tymczasem zajmiemy się absolutnymi podstawami, od których należałoby zacząć, aby wydostać się z bagna negatywizmu. Mimo wszystko ta wiedza może być bardzo pomocna i w wielu przypadkach może całkowicie zlikwidować źródła problemów.
Nie zdołasz uwierzyć, ale postaraj się mieć nadzieję
Jeżeli jesteś na dnie, to raczej nie ma mowy o wierze w sukces i lepsze jutro. Nie masz możliwości dać wiarę na to, że możesz poderwać najlepszą laskę na roku, ani że Twój genialny pomysł na biznes wypali i za jakiś czas pozwoli Ci na wolność finansową. Ba! Kiedy jesteś zanurzony po uszy w przygnębieniu, nie jesteś w stanie nawet uwierzyć, że uda Ci się wygrać w scrabble z ośmiolatkiem (swoją drogą w dzisiejszych czasach dzieci rodzą się coraz mądrzejsze).
Wszystko to za sprawą tego, że Twój mózg nie działa poprawnie – powodem jest nadaktywność osi przysadka-podwzgórze-nadnercza, co wiąże się z zaburzeniami normalnych reakcji. Zauważalny jest wzrost hormonów stresu, natomiast gruczoły odpowiedzialne za produkcję m.in. endorfin, które polepszają samopoczucie są niejako “zablokowane”, więc nawet jak będziesz się silić na “pozytywne myślenie” – nic z tego nie wyjdzie.
Ostatnio oglądałem wystąpienie, na którym znany chyba wszystkim aktor komediowy – Jim Carrey – odłożył żarty na bok i powiedział piękną rzecz, która mnie ruszyła – “Nadzieja idzie przez ogień, a wiara nad nim przeskakuje i idzie dalej”. Gdy nie ma w Tobie wiary, że zmienisz swoją trudną sytuację, nie możesz sprawić by nagle się pojawiła – umysł uwierzy dopiero wówczas, gdy stanie przed faktem dokonanym. A to generalnie oznacza, że jedyne co możesz zrobić, to pozwolić sobie mieć nadzieję, która musi “iść przez ogień”, aby dotrzeć do celu. A wydaje się, że nadzieja to często za mało, aby coś zmienić, ale masz tylko ją, więc radzę nie wybrzydzać.
Twój “chory” mózg musi więc zaakceptować trudną sytuację i nie czekać na poczucie pocieszenia, ulgi i innych przyjemności – jedyne, co może zrobić, to zacząć działać, zdając sobie sprawę, że tylko w ten sposób jest szansa, aby COKOLWIEK zmienić. Nie masz co się oszukiwać – będzie ciężko, a nawet bardzo ciężko. Musisz wyprowadzić kontratak w odpowiedzi na cios, który sprzedał Ci los. Jesteś na dnie – słaby, pozbawiony wiary, energii i siły sprawczej, mimo wszystko podnosisz się. Wydaje się, że szanse masz nikłe, ale z czasem odkryjesz rzecz nieprawdopodobną. Okazuje się bowiem, że podjęcie działania to najlepsze co mogłeś w takim stanie zrobić.
Siła woli i wyzwalające działanie
Kiedy podejmujesz walkę z przeciwnościami, zamiast poddać się negatywnym emocjom i popaść w izolację, nałogi i przygnębiające, samodestrukcyjne myślenie – robisz coś, co opiera się tylko i wyłącznie na sile woli, bo na normalne reakcje swojego mózgu liczyć nie możesz.
Twoje mentalne mięśnie doznają szoku, ponieważ nie przywykły podnosić się automatycznie po zadanym, zabójczym, wydawało się, ciosie. A jednak robisz to… i czujesz się jeszcze gorzej, niż przedtem, gdy byłeś przygwożdżony do podłogi. Ale nie mija dużo czasu i zaczynasz zauważać, że Twoje działanie w jakiś sposób uwolniło Cię od przygnębiających myśli. Co więcej – jeszcze kilka dni temu kompletnie w siebie nie wierzyłeś – tymczasem okazuje się, że mimo wszystkich tych czarnych scenariuszy, które pisałeś, udało Ci się osiągnąć jakiś mały sukces i zrobiłeś kilka znaczących kroków, zbliżających Cię do poprawy Twojej sytuacji.
Najtrudniej było Ci zacząć – podjąć działanie, gdy wręcz się tego brzydziłeś, kiedy uważałeś, że niczego to nie zmieni. A jednak zmieniło. Nie miałeś wiary, ale miałeś nadzieję, że tak się stanie, a to już konkretna dźwignia, której możesz użyć, aby odbić się od dna. Świadomość, że tak to działa jest motywacją samą w sobie. Na tym etapie należy doceniać każdy, najmniejszy sukces i napędzać się nim.
Jeżeli np. straciłeś pracę, najgorsze co możesz zrobić, to czekać aż nowy pracodawca sam Cię znajdzie. Na początku spisz dokładnie na zwykłej kartce papieru swoje cele, których realizacja powinna polepszyć Twoją sytuację. Później powiedz sobie na głos: “Znajdę jeszcze lepszą robotę, a każda która będzie gorsza, będzie tylko tymczasowa”. Nie zdołasz w to uwierzyć, ale Twoja podświadomość podłapie ten wzorzec i zaczniesz myśleć w innych kategoriach. Oprócz tego zacznij działać – wyrób sobie nawyk przeglądania ofert zatrudnienia i wysyłania CV. Daj znać, że szukasz nowej posady swoim znajomym i odwiedź agencje pracy.
A co jeśli czujesz, że nie masz wystarczających kwalifikacji, co wtedy robisz? Dokształcasz się, robisz kursy i czytasz książki związane z dziedziną, której chcesz się poświęcić. To tylko przykład – istotne jest to, że każdy problem jesteś w stanie pokonać poprzez konsekwencję w działaniu – mimo iż może to być dla Ciebie bardzo trudne, z czasem okaże się, że warto było się przemęczyć, by w końcu wyjść na prostą. A może nawet – by diametralnie zmienić swoje życie na lepsze.
Wzmocnij się na wielu polach
Twoje samopoczucie nierozerwalnie łączy się z wieloma życiowymi aspektami, więc warto byłoby o te sprawy zadbać, szczególnie o dietę, która ma niewyobrażalnie wielki wpływ na to, jak się czujesz. Więcej o tym: “7 sposobów na większą energię”. W przyszłości napiszę również o medytacji, którą od kilku tygodni praktykuję, a która w znaczny sposób wzmacnia siłę woli (mentalne mięśnie) i utrzymuje pozytywne nastawienie do życia. Dlatego jeśli przeżywasz kryzys, polecam Ci zaznajomić się z praktykami medytacyjnymi i zacząć je stosować.
Niewątpliwą pomocą będzie też zrozumienie procesów, które powodują, że Twój umysł “się psuje”, dlatego czytaj każdą książkę na temat depresji, jaka wpadnie w Twoje zbolałe ręce. Jeśli zrobisz wszystkie rzeczy, o których piszę – jest ogromna szansa na to, że zdołasz odbić się od dna i nawet jeśli następnym razem się w nim znajdziesz, to będziesz już wiedzieć, co zrobić, aby jak najszybciej opuścić to łajdackie miejsce.
Na koniec mały bonus, który może się okazać dla Ciebie kluczowy. Oprócz podjęcia działań, które mają definitywnie zlikwidować źródło naszych pierwotnych problemów, warto zadbać o siebie – tak po prostu. Wyobraź sobie, że świat wziął Cię na karuzelę i otoczył miłością i troską. Niech to będzie jeden, szczególny dzień dla Ciebie – zrelaksuj się w saunie, idź na manicure, zobacz śmieszny film, zjedz ulubiony smakołyk (osobiście preferuję białą czekoladę i lodowatego Budweisera), wyskocz gdzieś ze znajomymi, zrezygnuj z niektórych obowiązków i kompletnie zapomnij na ten czas o wszelkich problemach, by nazajutrz powstać niczym feniks z popiołów i wziąć od życia to, co Ci się należy! Może to ostatnie zdanie jest ździebko przerysowane… ale fakt jest taki, że właśnie takie nastawienie jest najbardziej potrzebne, gdy zaczynasz obijać się od dna.
Jeśli natomiast czujesz, że nie jesteś w stanie poradzić sobie z obecną sytuacją, serdecznie zapraszam konsultacje indywidualne lub kontakt mailowy: info[@]marcinkwiecinski.com.pl