
Jeżeli pytasz przeciętnego Polaka co u niego słychać, zazwyczaj możesz usłyszeć: “Jakoś sobie radzę”. Z problemami, zawistnymi ludźmi i rzeczywistością, w której trzeba walczyć o przetrwanie. Rzadko natomiast w odpowiedzi zarejestrujesz, że komuś się powodzi, jest szczęśliwy i osiąga zamierzone cele. I jakby na to spojrzeć obiektywnie, to nie ma nic złego w tym, że ktoś sobie po prostu radzi, nie posiadając przy tym jakichś szczególnych powodów do radości. A jednak takie nastawienie ma w sobie pewną skazę mentalną, która zatruwa żywot niejednego człowieka. Głównie dlatego, że przez to zapomina się, że można inaczej, lepiej.
Jeżeli jesteś skupiony na sobie – nie prosperujesz
Problem większości ludzi tkwi w nadmiernym skupianiu się na sobie, a tym samym odcinaniu się od innych i wzmacnianiu własnej odrębności (eh, to przeklęte ego…). Z tego miejsca łatwo traktować swoje otoczenie i cały świat, jako najgorsze zło, które, jak podejrzewamy, napastliwie dąży do naszego upadku i kompromitacji. Narzekanie i demonizowanie wszystkiego, co nie jest mną lub nie jest moje ma wręcz tragiczne skutki, bo już samo takie nastawienie rodzi wrogów i niesprzyjające okoliczności w naszym życiu, które wcale nie musiały mieć negatywnego wydźwięku, ale ego dodało dwa do dwóch i w ten sposób tworzy się problemy, które de facto nie istnieją.
Egotyczna struktura dążąc do niezależności i otwartej walki na szabelki ze światem myśli, że ten świat zwojuje i w końcu postawi na swoim, choć od samego początku startuje z pozycji ofiary. To iluzja. Miraż, który kreuje całe pasma nieszczęść i przykrości, bo istota ludzka nie jest w stanie poprawnie funkcjonować bez akceptacji otaczającej ją rzeczywistości.
Ale wróćmy do tego tematycznego “radzenia sobie”, bo trochę odbiegliśmy od sedna. Jeżeli traktujesz siebie, jako męczennika, któremu nie pozostało nic więcej, jak walczyć o swój byt na tym padole łez – zaczynasz przesiąkać negatywną energią, która bardzo skutecznie uśmierca wszystko to, co w Tobie radosne i dobre. Proces ten ma miejsce, gdy stawiasz opór przed życiem, ciągle narzekasz oraz/lub nie posiadasz przy tym żadnego pasjonującego celu. W tym szczególnym czasie możesz kompletnie stracić wiarę w to, że uśmiech to naturalny wyraz twarzy. A to nie jest ani dobre, ani tym bardziej korzystne, bo trudno się żyje, jeśli zamiast posuwać się naprzód, musisz sobie jako tako radzić…
Oczywiście, może być tak, że uważasz podejście tego rodzaju za normę. Ok, ale musisz przyznać, że coś jest nie tak, jeśli dochodzi to tego, że “radzisz sobie” całymi latami i nie podejmujesz konkretnych działań, aby wyrwać się z tego stanu. Sęk w tym, że takie życie nie może być zadowalające. Dbając nie tylko o swój rozwój (zdrowie, szczęście, relacje, karierę bądź pasje), ale również o powodzenie innych, najprędzej odetchniesz z ulgą. Jeśli przestaniesz skupiać się na trudach własnej egzystencji i zamiast tego weźmiesz odpowiedzialność za swój los, prostując sprawy, które przez dłuższy czas były dla Ciebie ciężarem – na nowo odkryjesz czym jest satysfakcja i zadowolenie ze swojego życia.
Dlaczego prosperowanie to postawa, która powinna być zorientowania nie tylko na Twoją osobistą pomyślność? Powiedzmy, że gość o imieniu Stefan musi przygotować się na ważną prezentację, jako część szkolenia przeprowadzanego przez firmę, w której pracuje. Jeżeli wyjdzie tam, żeby ją niejako “odpękać”, efekt jego poczynań może być na tyle marny, że wszyscy słuchacze będą znudzeni, zanim jeszcze wypowie zdanie: “No witam Państwa serdecznie…”. Jeśli będzie mówił cicho i bez większego zaangażowania (odpowiedniej tonacji głosowej, żywej gestykulacji, wywoływania zaciekawienia/zaintrygowania) to można odnieść wrażenie, że Stefan ma gdzieś osoby, które poświęciły swój czas i pieniążki, aby pojawić się na szkoleniu. Gdy sobie “radzisz”, nie zwracając uwagi na to, co czują inni, gdy np. Cię wysłuchują, okazujesz im brak szacunku i nie masz prawa się dziwić, że nikomu nie spodobały się Twoje wywody. A tym bardziej Twoja “porywająca” osoba.
Podobnie sprawa wygląda z perspektywy słuchacza, który, gdy zadaje jakieś pytanie prowadzącemu tę nieszczęsną prezentację – powinien wstać i głośno przedstawić swój punkt widzenia, pytając o rzecz, która prawdopodobnie dotyczy nie tylko jego, ale również wielu osób w grupie. “Tylko dlaczego ma mnie to obchodzić, skoro zapłaciłem za szkolenie?!”. No właśnie – w tym zawiera się problem, którego nie wszyscy potrafią zauważyć. To tylko przykład, ale myślę, że trafia w sedno tego, o czym tutaj piszę. Tak często skupiamy się wyłącznie na sobie, że nie zauważamy potrzeby odnajdywania się w czymś większym, niż “JA”. A czasami właśnie ta otwartość, dbanie nie tylko o swoje cztery litery sprawia, że zaczynamy prosperować, bo okazuje się, że wówczas żyje się nam znacznie lżej i radośniej.
Dziękuję, że to czytasz, choć zyskujesz więcej ode mnie
Trochę dziwnie się czuję, pisząc o tak oczywistych rzeczach, ale wiem, że jednak takie oczywiste nie są co dla niektórych. Dziękuję. Magiczne słowo, tylko NAPRAWDĘ SZKODA, że coraz mniej osób je zna, rozumie jego siłę. Kiedy komuś szczerze dziękujesz, to wiele mówi o tym, jaką jesteś osobą. Czy doceniasz życie, czy starasz się budować pozytywną energię w swoim otoczeniu, czy najzwyczajniej w świecie jesteś fajną osobą. Ludzie myślą, że poczują się lepiej jeśli coś dostaną – uwagę, szacunek, uznanie. A to właśnie dawanie i działanie w kierunku tego, aby inni to dostali daje prawdziwą frajdę i najszybciej sprawi, że rzeczywiście te rzeczy pojawią się w Twoim życiu. Dobrym przykładem są ludzie, którzy tworzą długoletnie związki, ale zapominają o wdzięczności, przestają dziękować za to, że mają obok siebie kogoś na kim mogą polegać. Wtedy zaczyna czegoś brakować, a wystarczyłoby minimalnie się wysilić. Oczekujesz wdzięczności, pozytywnych wibracji z zewnątrz? Okaż je sam, postaraj się dać coś od siebie.
Sztuka dawania zapewnia obfitość. Tylko czemu tak trudno jest to zrozumieć? Dlaczego tak ciężko jest się cieszyć z cudzych sukcesów, z jakiej przyczyny strzałem w stopę wydaje się wspieranie innych? Nie wiem na 100 %, ale myślę, że po prostu boimy się, że, nie daj Boże, ktoś nas w jakiś sposób prześcignie, okaże się w czymś lepszy. To takie proste, ograniczające i ułomne, ale tak niewielu to rozumie.
Sekret ludzi, którym naprawdę się w życiu powiodło polega na tym, że w ich dążeniu do celu nie było zawiści i nadmiernych obaw o utratę pozycji. Nie było walki i aury toksycznej energii, a prędzej współpraca, szanowanie drugiego człowieka i szukanie dróg porozumienia, czyli prosperowanie. Ludzie o negatywnym usposobieniu walczą nie tylko ze światem, ale głównie z samym sobą. Bo zachowując się w taki, a nie inny sposób sami sobie szkodzą, utwardzając swój gliniany, egotyczny posążek, który budowany jest na potrzeby iluzorycznej wizji walki z całym światem. Dajcie spokój. Trochę wiary w dobro nie zaszkodzi.
Dbanie o dobre samopoczucie innych – dbasz również o siebie
Kontrolowanie emocji, to również umiejętność. A zważywszy na to, że wiele możemy zyskać, gdy jesteśmy w stanie zapanować nad negatywnymi emocjami i umiejętnie napędzać te pozytywne – warto się tego nauczyć. Regularna medytacja to chyba najlepsza droga do tego, aby to zrobić.
Oprócz tego bardzo przydatna w tej kwestii może okazać się związana z tym świadomość procesów emocjonalnych, które niejednokrotnie przejmują nad nami władzę, gdy tracimy czujność – na początku warto poznać podstawowe wyjaśnienia tych procesów językiem psychologii, a później zauważać je podczas przeżywania życiowych sytuacji. Podczas gdy dbasz o swoje samopoczucie, sprawiasz, że ludzie w Twoim otoczeniu czują się lepiej dzięki Tobie. Zapytać, co u kogoś słychać, rozbawić grupę żartem, zwracać uwagę na potrzeby innych – spróbuj, a przekonasz się, ile w tym mocy.
Jeśli zaczynasz coś rozumieć, równocześnie zaczynasz być również bardziej świadomy, a świadomość jest furtką do kontroli. Inteligencja emocjonalna i umiejętność odnajdywania się w grupie to tak istotna rzecz, że powinna być nauczana w szkołach. Ale nie jest. Stąd rodzi się mnóstwo problemów w relacjach między ludźmi. Nie angażujemy się dla kogoś, wszystko robimy dla siebie lub pod siebie. Myślimy, że w ten sposób sobie radzimy, bo i tak jest już wystarczająco ciężko. Osobiście od jakiegoś czasu zdecydowanie wolę grzecznie podziękować, uśmiechnąć się i zrozumieć potrzeby drugiego człowieka, bo nie ma słuszniejszej rzeczy, którą mogę robić na co dzień. I jeśli już tak pragniesz czegoś dostać, zrozum, że najszybciej to otrzymasz, gdy samemu postanowisz to dać innym.