ROZWÓJ OSOBISTY | PRAKTYCZNA PSYCHOLOGIA | RELACJE MIĘDZYLUDZKIE

Jak pokochać siebie?

, Rozwój osobisty



Zawsze się śmieję, że mój rozwój osobisty zaczął się od picia zielonej herbaty i robienia kilkudziesięciu brzuszków dziennie. Oprócz tego już na samym początku podejrzewałem, że najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby dojść do takiego momentu, w którym śmiało można uznać, że prawdziwie kocha się samego siebie, że wówczas wiele spraw ułoży się “samo przez się”. I wiesz co? Miałem rację. I wiem również, że może to wydawać się tandetne, ale jest to jedno z największych odkryć, do których udało mi się dotrzeć na ścieżce psychologii i rozwoju.

Zakładam, że generalnie MIŁOŚĆ jest odpowiedzią na większość ludzkich problemów. Proste, nieskomplikowane podejście – bardzo często okazuje się najlepsze. Podobnie jest z fundamentalnym “pokochaniem siebie”. Od tego należałoby zacząć w większości wypadków.

Skup się na własnych zaletach i rozwijaj je

Osobiście jestem świadom, że nigdy nie mógłbym zostać zawodowym koszykarzem NBA, z pewnością nie wygram tytułu Mr. Olimpia i zazwyczaj już na początku września jestem tak blady, jakbym nie widział słońca od miesięcy. Oprócz tego bywam upierdliwy i co jakiś czas mam zbyt wiele do powiedzenia. Ale wiesz co? Doskonale zdaję sobie przy tym sprawę, że dosłownie każdy ma wady i że jakieś 95 % ludzi postanowiła traktować je w kategorii nierozwiązywalnego problemu, bezmyślnie nakładając tym samym tytaniczny ciężar na swoje barki. Głupie, nie? Ale prawdopodobnie nie należysz do tych 5 % osób, które nie są ofiarami takiego myślenia, więc za bardzo się nie nakręcaj, że “Ty to jesteś inny”. A jeśli rzeczywiście tak jest, to szacunek z mojej strony. Ja wpadłem na to całkiem niedawno, a dokładniej – po latach rozwoju, a i tak z niektórymi sprawami nie potrafię się do końca pogodzić.

Najciekawsze i jednocześnie najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że KAŻDY posiada również określone zalety, do których, jak na ironię, niekoniecznie chcemy się przyznawać i tak w ogóle – “Fajnie, że są, ale co mi po nich, kiedy mam tak wielki nos, że mogę palić papierosy pod prysznicem i na pewno nie uważam tego za plus”. A szkoda, bo podczas gdy rozwijasz swoje mocne strony, najszybciej stajesz się osobą, która z wielkim prawdopodobieństwem zyska uznanie wśród innych i na pewno nie będzie miała wtedy żadnych problemów związanych z samoakceptacją. Jeśli choć jedna rzecz wychodzi Ci lepiej, niż większości ludzi z Twojego otoczenia i lubisz to robić – cierpliwie rozwijaj tę umiejętność, a zrozumiesz, że jest to główny klucz do miłości własnej.

Istnieje również druga strona medalu. Ukrywając swoje wady i kompleksy – unaoczniasz je, wzmacniasz ten negatywny obraz na swój temat. Gdy nadmiernie starasz się coś ukryć, np. że masz problem z trądzikiem – niemal każdy będzie zauważał najmniejszą krostkę na Twojej twarzy. Tymczasem, jeśli otoczenie wyczuje, że nie jest to dla Ciebie żadne utrapienie, nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, aby zwrócić na to uwagę. Rzeczywistość jest więc niczym lustro – stanowi odbicie Twoich myśli na swój temat i świata. Zapewne znasz osoby, które nie grzeszą urodą, ale kompletnie nie przywiązują do tego wagi i świetnie czują się w swoim ciele. Tacy ludzie mają zazwyczaj większe powodzenie u płci przeciwnej, niż ktoś, kto jest wizualnie bardzo atrakcyjny, ale nie jest zbyt pewny siebie.

Tak – to wszystko siedzi w naszych głowach. Z drugiej strony trudno wyobrazić sobie kogoś, kto przypomina trolla z najnowszej odsłony “Wiedźmina” i ma tak tłuste włosy, że jak idzie do fryzjera, to nie wiadomo, czy przyszedł na strzyżenie, czy na wymianę oleju, a mimo wszystko odnosi sukcesy w relacjach. Jest to możliwe, ponieważ – jeśli ktoś, dla przykładu, głęboko wierzy, że ciuchy rodem z lat 80-tych wymiatają… to rzeczywiście takie wewnętrzne przekonanie rodzi spójność, która z mniejszym lub większym skutkiem przekona do tego przynajmniej jedną osobę. W społeczeństwie cecha ta jest odbierana jako “siła przyciągająca” – szczególnie u mężczyzn.

Szanując swój czas, szanujesz siebie

Być może zastanawiasz się, co czas ma wspólnego z czymś tak, wydawałoby się, odległym, jak “pokochanie siebie”? Okazuje się, że całkiem sporo. Zahaczymy tu o temat prokrastynacji, czyli o zjawisko, które w skrócie przewiduje: marnowanie sobie życia, poprzez leżenie, oglądanie telewizji, gadanie o bzdurach, granie w gry komputerowe i leżenie. Lenistwo ma dwa główne skutki: brak efektów oraz ogromne poczucie winy. To drugie nie pojawia się zawsze i u wszystkich, ale można śmiało założyć, że jeśli nie robisz nic konstruktywnego w skali roku, to drastycznie odbije się to na uczuciach względem samego siebie. Być może nawet świadomie siebie znienawidzisz, bo wiesz, że mogłeś zmienić swoje życie na lepsze, no ale Ci się nie chciało i nadal jesteś w tym samym miejscu, w którym byłeś kilka miesięcy temu.

Zmierzenie się z tymże faktem, kosztuje naprawdę wiele, bo dodatkowo wynikają z tego nawarstwiające się problemy na praktycznie wszystkich życiowych płaszczyznach, które zaniedbujesz, gdy kolejny raz decydujesz, że zamiast pójść na siłownię, przeczytać książkę lub popracować nad swoją karierą – wolisz po obgadywać znajomego, który wrzucił na facebooka zdjęcia z ostatniej imprezy.

Jeżeli autentycznie zaczniesz nad sobą pracować – do głowy Ci nawet nie przyjdzie, aby patrzeć na siebie w negatywny sposób. Wręcz przeciwnie – nie ma lepszego uczucia, niż uświadomienie sobie, że osiągnęło się zamierzony cel – w momencie, gdy patrzysz w lustro na swoją jędrną pupę po kilku tygodniach wykonywania squatów, kiedy skończyłeś pracę nad swoim nowym produktem albo gdy udało Cię zaliczyć Preliminary English Test lub najgorętszą laskę, która dotychczasowo stanęła na Twojej drodze. Takie rzeczy nazywa się sukcesami, które sprawiają, że zaczynasz uwielbiać siebie. A że sukces nie znosi bezczynności, nie ma innej opcji – musisz szanować swój czas. Wówczas znacznie łatwiej będzie Ci postrzegać swoją osobę, jako atrakcyjną, zdolną i ciekawą.

Działanie – to chyba najlepsza rada dla wszystkich zakompleksionych “ciężkich przypadków”, które, gdy zaczną się rozwijać na drodze pasji, zadbają o swój wygląd i karierę – bardzo szybko zmieniają się w ludzi, którzy są szczęśliwi w swojej skórze, prowadząc życie, w którym zawsze jest powód do zadowolenia z własnych postępów. To oczywiście gra ego, ale działa w tego typu przypadkach. I dopóki nie przeradza się to w skrajny egoizm o wyłącznie narcystycznych korzeniach, dopóty nie ma się czego bać, bo więcej dobra dajemy światu, gdy stajemy się lepsi. Swoja drogą – udowodniono, że jednostki, które osiągały wielki, życiowy sukces – były bardzo pewne swego, szczerze wierzyły w swoje umiejętności i możliwości.

Unikać pychy, ale lekceważyć skromność – to byłoby moje hasło wyborcze, gdybym startował w wyborach. Od jakiegoś czasu bardzo na to naciskam, ponieważ, szczególnie w naszym kraju – dla większości ludzi jest to największa blokada dla osiągania spektakularnych celów. Czym więcej przypadków poznaję, tym bardziej jest to widoczne. Skromność jest na pewnym poziomie przeciwieństwem sukcesu. Oczywiście w pewnych sytuacjach warto być skromnym, ale jeśli chcesz wielkich efektów – wiedz, że nie obędziesz się bez choćby nutki zuchwałości i ugruntowanego przekonania o własnych wartościach.

Wibruj przyjacielu miłością wielką

Energia człowieka może przybierać różne formy, rezonować z różnymi częstotliwościami – od tych, które nazywamy szczęściem i satysfakcją, po smutek i poczucie braku. Uogólniając – wyższa częstotliwość przyciąga wyższą częstotliwość, natomiast niska częstotliwość przyciąga niższą częstotliwość. Takie jest prawo i w dzisiejszych czasach fizyka kwantowa zaczyna zbierać coraz więcej dowodów na istnienie tegoż prawidła.

Zapewne znasz osoby, które są same przez całe życie. Zgadnij co miało na to wpływ? Być może nie wpadłeś na to, że to właśnie one do cna przesiąknęły wibracją samotności. Pomyśl teraz o przeciwstawności tego zjawiska, czyli o spełnieniu w tych kwestiach. Ludzie, którzy mają satysfakcjonujące relacje, ale są singlami z wyboru, zazwyczaj niespodziewanie spotykają “drugą połówkę”, ponieważ nadawali na częstotliwości obfitości, mając poczucie, że są wartościowi i kochają swoje życie. Niczego im nie brakowało, więc niejako naturalnie przyciągnęli do swojego życia kogoś, kto zapewnił im doświadczanie wyższych wibracji, na których… oczywiście niczego nie brakuje. Znasz powiedzenie: “Bogaci się bogacą, biedni biednieją”?

Zadbanie o swój wygląd, relacje, zdrowie oraz karierę sprawi, że wibracje na jakich będziesz nadawać staną się wyższe, co przyciągnie do Ciebie jeszcze więcej pozytywnych rzeczy, ludzi i zmian. Wychodząc z założenia, że Twoje myśli mają wpływ na materialną rzeczywistość, spróbuj przez jeden miesiąc wizualizować siebie, jako osobę, która jest uwielbiana w swoim otoczeniu, odnosi sukcesy i jest z siebie dumna. Nastrajasz się ten sposób na odbiór coraz to korzystniejszych fal. To z kolei zaowocuje tym, że staniesz się “pozytywnym odbiornikiem” wysokich wibracji i Twój świat dostosuje się do nowego stanu rzeczy. Dlatego m.in warto praktykować uczucie wdzięczności i myśleć o dobrych rzeczach.

I jeśli w takich sprawach nie jesteś skłonny wierzyć “w metafizyczne bajki”, to postaraj się zauważyć w tym procesie sukcesywną przebudowę własnych struktur umysłowych, które poprzez adoptowanie określonych schematów myślowych, zaczynają na nieświadomym i świadomym poziomie realizację planu, regularnie przedstawionego za pomocą doświadczeń wizualizacyjnych. Zresztą nie musisz mi ufać, po prostu daj sobie miesiąc na spróbowanie. I przygotuj się na zbieranie szczęki z podłogi po efekcie “wow!”.

Pokochać siebie – to również wymaga pracy, jak widać – nie tylko mentalnej, bo najlepiej wziąć się w garść i po ludzku zadbać o swoje życie na wielu polach, aby rzeczywistość sama krzyczała Ci w twarz, że Cię kocha. Później patrzysz w lustro i uśmiechasz się, bo jesteś dumny, że ten gość w odbiciu to TY – masz szacunek do siebie, ponieważ wiesz, że nad sobą pracujesz, że robisz wszystko, co w Twojej mocy, aby stawać się lepszą wersją siebie. Na tym to polega.