ROZWÓJ OSOBISTY | PRAKTYCZNA PSYCHOLOGIA | RELACJE MIĘDZYLUDZKIE

Niezdrowy perfekcjonizm

, Psychologia



Od jakiegoś czasu obserwuję perfekcjonizm, przyglądam się mu coraz dogłębniej i z pewnością już dziś mogę stwierdzić, że niesie on ze sobą więcej negatywnych ograniczeń i problemów, niż pozytywnych rzeczy. W psychologii perfekcjonizm uznawany jest za rodzaj dewiacji społecznej, co znaczy, że stawia się go na równi z bezczelnym paleniem papierosów w restauracji pełnej dystyngowanych dam i dżentelmenów. Czy słusznie?

Skąd się bierze perfekcjonizm?

Perfekcjonizm może mieć wiele źródeł, często nie do końca zrozumiałych, ponieważ różne doświadczenia i procesy psychologiczne mogą odgrywać tutaj jakąś rolę. Zazwyczaj ma jednak podłoże w potrzebie spełniania oczekiwań innych, kiedy to w okresie dzieciństwa, “czwórka” na świadectwie kończyła się absolutnym zawiedzeniem rodziców małego perfekcjonisty, którzy nie chcieli widzieć tam innych ocen, niż “szóstki”. No ewentualnie “piątki”.

Niesprawiedliwa krytyka i wieczne oczekiwania poprzedzone groźbą ostrych smarów, bardzo skutecznie zaprogramowują mózg do tego, aby z zasady bać się porażek i unikać niedostateczności, średnich rezultatów. Takie dziecko ma świadomość tego, że jeśli nie będzie dostatecznie dobre, nie będzie kochane. Niestety perfekcjonizm pokazuje swoje ograniczenia bardzo szybko, ponieważ logicznym jest, że nie każdą sytuację można “doskonale” zrobić/załatwić. To z kolei prowadzi do stałego niezadowolenia z siebie i równie bezustannej walki z zewnętrznymi okolicznościami, których nie sposób pokonać. W dorosłym życiu przekłada się to na ogromną potrzebę akceptacji otoczenia i potworny strach przed krytyką.

Uświadomić sobie problem

Przeciwwagą perfekcjonizmu jest lenistwo i niestaranność. I choć obie postawy są skrajne, mają swoje plusy. Oraz większe minusy. Perfekcjonista, gdy spogląda na leniwego nieroba, odczuwa najprawdziwszy wstręt i najchętniej wystrzeliłby mu w zęby, z tej swojej perfekcjonistycznej potrzeby “naprawiania i tworzenia świata idealnego”, który, niestety – idealnym nigdy się nie stanie, ale zawsze może być ciutkę lepszy. Leniwy nierób, patrzy natomiast z pogardą na nadmierne starania perfekcjonisty, ale ze względu na swoją niechęć do działania – ma go gdzieś, bo zamiast się spinać, woli rozłożyć nogi na kanapie i odpalić TV. Ta krótka historia pokazuje ograniczenia obu postaw, aby uświadomić Ci, że jeśli jesteś Panem Idealnym, w istocie nie jesteś wcale lepszy od swojego znienawidzonego kolegi – Pana Lesera.

Nadmierny perfekcjonizm jest problemem, bo nie pozwala Ci na spokój w życiu codziennym. Presja wykonania i załatwienia swoich zadań w “idealny sposób”, zawsze napina Twoje nerwy. A wiesz co się dzieje, gdy taki stan utrzymuje się przez dłuższy czas? Tracisz mnóstwo energii, utrzymując napięcie w swoich mięśniach i strukturach mózgowych. W końcu może nadejść moment krytyczny, w którym Twój organizm przestaje sobie radzić z utrzymywaniem “wszystkiego w ryzach” i nagle okaże się, że zawalasz w sprawach, które wcześniej były dopięte na ostatni guzik. A to powoduje samoobwinianie się i jeszcze większy chaos w zarządzaniu swoimi emocjami. Spadek sił witalnych, brak skupienia i wewnętrznej motywacji jest w tym przypadku czymś nieuchronnym.

Wyrzuty sumienia i zszargane nerwy, bardzo szybko zamieniają się w chorobę somatyczną i wtedy nie masz już sił, żeby choćby normalnie funkcjonować. Ten drastyczny przykład, niekoniecznie jest rzadkim przypadkiem – widziałem osoby, które mdlały poświęcając się pracy w 100 %, zapadały na poważne choroby albo musiały brać kilka dni wolnego, bo nie miały energii, aby po prostu wstać z łóżka, wyglądając jak po kastingu do serialu “The Walking Dead”. Według badań przeprowadzonych na British Columbia University przez Paul’a Hewitt’a, perfekcjonizm zwiększa prawdopodobieństwo zawału, zaburzeń jedzenia i depresji, co prowadzi do zwiększenia się ryzyka przedwczesnej śmierci. Tak, perfekcja może Cię zabić.

Idealny w pracy, w życiu albo w prasowaniu ręczników

Osobiście wiem, jak to jest żyć z osobą, która prasuje nawet ręczniki i każda drobinka kurzu albo niewłaściwy przedmiot na niewłaściwym miejscu potrafi przywołać cholernie ciemne chmury, zwiastujące burzę z piorunami w mieszkaniu. Perfekcjonizm może przejawiać się na każdej płaszczyźnie życia, ale zazwyczaj ma jeden “wymiar”. Obsesyjna potrzeba sprzątania/uprawiania sportu, kreowanie się na idealną partnerkę i kochankę albo “pracownik doskonały”, to główne typy, z którymi masz okazję się spotkać na co dzień. Na szczęście nie wszystkie przejawy perfekcjonizmu muszą mieć piętno szaleństwa i istnieją takie, które występują w mniej “niepokojącej” formie.

Jeden z moich dobrych znajomych jakiś czas temu kupił sobie gitarę, ponieważ całe życie marzył o tym, aby samodzielnie grać kawałki swoich ulubionych zespołów. Gdy okazało się, że jego nauka nie przebiegała tak szybko, jak sobie tego życzył – momentalnie zniechęcił się do ćwiczeń, uświadamiając sobie, że musiałby ponieść nie jedną porażkę i podjąć setki prób, aby w końcu zagrać w sposób DOSKONAŁY, tak, jak sobie to wyobrażał.

Jego perfekcjonistyczne zapędy uniemożliwiły mu cieszenie się z procesu nauki i pozbawiły szansy uzyskania przyzwoitej umiejętności gry na gitarze w przyszłości. Z punktu widzenia perfekcjonisty – to istny koszmar. Codziennie ćwicząc i nie widząc konkretnych efektów, codziennie mając poczucie, że ktoś inny z zamkniętymi oczami potrafi zagrać solo “Stairway to Heaven”, kiedy Ty nie potrafisz jeszcze dobrze wybrzdąkać intro “Chodź, pomaluj mój świat”.

Wyważony perfekcjonizm ma swoje plusy

Sam nieraz się łapię na tym, że nie mam ochoty zacząć tekstu, którego temat nie jest “idealny”. Czasami mam dużo wahań, zanim cokolwiek opublikuję. Znalezienie odpowiedniego zdjęcia do wpisu, zajmuje mi często więcej czasu, niż samo jego napisanie. Zdarza mi się również napisać tekst i poprawiać go wiele razy, ponieważ mam wrażenie, że ciągle nie jest dostatecznie dobry. Mój rekord to pięćdziesiąt siedem poprawek jednego wpisu. Niech zagadką pozostanie, jaki to wpis. Oprócz tego zawsze dbałem przesadnie o wszystko, czym zajmowałem się z powołania. Od jakiegoś czasu mógłbym nagrywać filmy i wrzucać je na Coaching Time, ale chcę, żeby były tak dobre, jak to tylko możliwe, więc jeszcze będziecie musieli na nie trochę poczekać.

Mój webmaster uważa mnie pewnie za największą pierdołę wśród swoich klientów, bo lubię dbać o szczegóły i trudno mnie zadowolić. I w zasadzie tak jest z każdą osobą, z którą współpracuję. To jest jeden, niewątpliwy plus moich małych, perfekcjonistycznych ciągotek. Głównie dlatego, że mimo wszystko potrafię trzymać doskonałość na odpowiedni dystans. Dzięki temu mam przynajmniej pewność, że moja marka zawsze zapewnia kontent, który choćby ociera się o prawdziwą jakość.

Jak widać, perfekcjonizm może przybierać różne formy. Problem pojawia się w momencie, gdy nie potrafimy już normalnie funkcjonować bez włączonego trybu “perfekcyjności”. Szczególnie niebezpieczne jest poświęcanie się w całości swojej pracy. I choć dzięki temu możesz szybko popchnąć swoją karierę do przodu i zostawić konkurencję w tyle, z czasem perfekcjonizm zacznie spalać Cię od wewnątrz. W związkach sprawa wygląda podobnie, na początku Twojego partnera może nie obchodzić za bardzo fakt, że nie potrafisz usiedzieć, gdy w zlewie znajduje się jeden nieumyty talerz, ale z czasem zacznie go to z pewnością irytować.

Temat jest bardzo szeroki, za jakiś czas prawdopodobnie napiszę o tym, jak radzić sobie z tym problemem. Póki co, jeśli nie radzisz sobie w tej kwestii, odsyłam Cię do książki: „Kiedy doskonałość nie wystarcza” (autorzy: Martin Antony Richard Swinson). Dobry psycholog lub coach również może pomóc. Niektóre przejawy perfekcjonizmu mogą być zdrowe, choć większość z nich najczęściej okazuje się chorobą dla szczęśliwego życia. Najważniejsze to uświadomić sobie, kiedy zaczynamy przeginać. I rozluźnić napięte szprychy, zanim same nie pękną.