
Szczęście to nie jest idealny związek, bo takie nie istnieją. To nie wymarzona praca, która nie ma żadnych minusów, ani też posiadanie ciała, które jest pozbawione wad. To coś więcej i mniej w tym samym momencie.
* * *
Robert pracował jako magazynier w składzie materiałów budowlanych. Codziennie rano budził się, całował swojego psa w czółko, obmywał twarz zimną wodą i wychodził po paczkę Marlboro do pobliskiego kiosku. Chłopakowi nie zależało jakoś szczególnie na miłości, zdrowiu, ani tym bardziej na karierze. Wiódł żywot spokojny i zrównoważony – nie licząc piątkowych wypadów z osobami, które podobnie jak on ceniły sobie wspólne picie piwa w zatłoczonym pubie. Chodziło o chwilę zabawy, sprośne żarty i zasłużony relaks po tygodniu pracy w gronie kumpli. W ten sposób Robert czuł, że żyje. I było to dla niego dobre.
* * *
Zosia była 27-letnią właścicielką firmy graficznej. Często pracowała przez 14 godzin dziennie, ale poza nielicznymi kryzysami, uwielbiała odpalać CorelDRAW Graphics Suite X8 i siedzieć ze swoim trzyosobowym zespołem nad różnymi projektami. Chciała trochę schudnąć, ale nie miała czasu na przestrzeganie diety i uprawianie sportu. Kochała swoje zajęcie i fakt, że mogła realizować swoją pasję i zarazem efektywnie zarządzać firmą. Jej związek z mężem uważała za satysfakcjonujący dla obu stron, bo i on był człowiekiem zapracowanym. I było to dla nich dobre.
* * *
Aneta od dziecka miała ciągoty do muzyki. Od kiedy usłyszała Céline Dion na początku lat 90-tych, obsesyjnie śpiewała jej piosenki, używając w tym celu rury od odkurzacza zamiast mikrofonu. Oprócz tego grała na tych zabawnych gitarkach ukulele i trzeba przyznać, że świetnie jej to wychodziło. Uczestniczyła w wielu konkursach „fantastycznej piosenki”, nagrywała kolędy na świątecznych składankach, grała w kapeli z sąsiedztwa i co jakiś czas poproszono ją o śpiewanie na weselu. I choć wszystkie te zajęcia nie zapewniły jej pieniędzy na utrzymanie (Aneta pracuje w znanej sieci sklepów z odzieżą), to jednak muzykę nieustannie miała blisko siebie. I było to dla niej dobre.
* * *
Wojtek zawsze miał duże ambicje i chciał pomagać innym. Pewnie dlatego wybrał medycynę. Po wielu latach trudnych studiów, licznych staży oraz specjalizacji został chirurgiem. I myślał, że tak już zostanie. Los miał jednak inne plany. Przed czterdziestką zaczęła rozwijać się u niego choroba Parkinsona, co zmusiło go do zrezygnowania z operowania. Po ciężkim epizodzie depresyjnym Wojtek postanowił nauczyć się żyć ze zmianami, ze swoją chorobą. Niespełna rok później kończył kurs przemawiania publicznego. Był to jeden z pierwszych kroków w celu przebranżowienia. Jakiś czas później aktywnie dzielił się swoimi doświadczeniami i wiedzą, prowadził grupy wsparcia i wykładał na uczelni z drżącą ręką, ale nie z drżącym głosem. I było to dla niego dobre.
Nawet jeśli z czegoś musimy rezygnować, liczy się to, co wybierzemy w zamian.
Nawet jeśli życie nie jest idealne, jest mnóstwo rzeczy, za które warto być wdzięcznym.
I nawet jeśli myślisz, że ktoś jest nieszczęśliwy, bo nie ma spektakularnych sukcesów, doskonałego zdrowia, nowego ajfona i 60 centymetrów w talii lub w bicepsie, to nie znaczy, że nie odnalazł swojego sensu.