ROZWÓJ OSOBISTY | PRAKTYCZNA PSYCHOLOGIA | RELACJE MIĘDZYLUDZKIE

Jak zacząć w siebie wierzyć?

, Psychologia



Problemy z poczuciem własnej wartości bardzo często bywają źródłem cierpienia. Codzienne społeczne sytuacje rodzą mnóstwo okazji, które sprawdzają naszą samoocenę. Dosłownie każda sfera naszego życia wymaga od nas choćby odrobiny pewności siebie, na którą ma wpływ wiele czynników. Nie jesteśmy w stanie cofnąć się do przeszłości i uratować naszego dzieciństwa, ale nad niektórymi sprawami możemy popracować. Z całkiem niezłymi rezultatami.

Znasz podobną historię?

Kuba nie lubił dużych grup ludzi. Przejmował się, jak to go ludzie odbiorą, jeśli powie „A”, zrobi „B” albo pomyśli „C”. Unikał wyzwań. Ubierał się szaro i przeciętnie, aby nie rzucać się w oczy. Gdy tylko ktoś go skrytykował (bezpodstawnie lub konstruktywnie), zniechęcał się i godzinami rozmyślał o swoich błędach. Nawet gdy ktoś mu się w kolejkę nieładnie wepchnął, obwiniał za to siebie, udając, że nic się nie stało. I bardzo go to wszystko przytłaczało.

Brak wiary w siebie sprawił, że nie poszedł na studia, o których marzył, bo mama widziała go jako inżyniera, a on sam nie umiał sobie wyobrazić, że mógłby zostać dobrym weterynarzem, mimo że od dziecka był zafascynowany zwierzętami.

Oprócz tego Kuba nigdy nie miał dziewczyny. Choć bardzo chciał zagadać do Anki, dziewczyny, którą spotykał często na spacerach ze swoim psem, zawsze spuszczał głowę, gdy tylko ją zobaczył.

Miał też wrażenie, że znajomi go wykorzystują. Nie potrafił nawet powiedzieć „nie” osobom, których nie lubił. Bał się konfrontacji i publicznego wyrażania własnego zdania.

Kuba ma dziś skończone 28 lat. Jest nieszczęśliwy. I choć nigdy nie powiedział na głos, co jest tego przyczyną, to gdzieś tam w głębi zawsze to wiedział. Być może nie miał również odwagi, aby to przyznać. I zacząć to zmieniać, szczególnie jeśli uświadomi sobie, że życie również ma termin ważności.

Co możemy poradzić Kubie i nie tylko jemu, aby zacząć  wierzyć w siebie i swoje możliwości? Trzy rzeczy.

Wyrozumiałość i życzliwość dla samego siebie

Często się krytykujesz? Obwiniasz? Wewnętrznie karzesz? Przestań to robić. Świat jest miejscem, w którym nie brakuje sytuacji i osób, które będą Ci mówić, że do czegoś się nie nadajesz, jesteś gorszy, głupszy, brzydszy i słabszy. Jeżeli dokładasz do tego negatywne komentarze skierowane do samego siebie, skąd ma się brać Twoje poczucie samoskuteczności?

Ludziom bardzo często brakuje wyrozumiałości dla siebie samych – są dla siebie tak surowi, jak tylko to możliwe. Nie pozwalają sobie na potknięcia, błędy, swobodę funkcjonowania. Dostrzegają tylko swoje wady i słabości.

Zastanów się, jakie komunikaty pojawiają się w Twojej głowie, gdy coś Ci nie wychodzi albo coś przykrego Cię spotyka. Zapisz je na kartce. Być może zdziwisz się, ile negatywności i przykrych określeń słyszysz każdego dnia od, uwaga, samego siebie!

Spróbuj zmienić treść swoich myśli automatycznych. Kiedy znowu staniesz w sytuacji, w której uruchamia się Twój wewnętrzny krytyk, oznajmij mu stanowczo, żeby spadał. Zamiast tego posłuchaj tego pozytywnego gościa od wyrozumiałości, który Cię wesprze i doda kilka słów otuchy.

Problem z życzliwością do samego siebie jest bardzo złożony, ale warto uznać kilka rzeczy za oczywiste: możesz podejmować decyzje zgodnie ze swoimi potrzebami. Zasługujesz na to, aby osiągać sukcesy. Poznawać innych ludzi i czuć się w ich towarzystwie swobodnie. Robić to, na co masz ochotę, dawać sobie pozwolenie na bycie sobą.  Masz do tych rzeczy po prostu święte prawo, o którym z określonych przyczyn przyszło Ci zapomnieć.

Branie odpowiedzialności za swoje życie

W dzisiejszych czasach, w dobie Internetu i posiedzeń kawowych w Starbucks’ie, łatwo zrezygnować z brania odpowiedzialności za własne życie. Obecny świat to ułatwia, idąc przy okazji na rękę wszystkim osobom, których poczucie własnej wartości kuleje.

Wiele wśród młodych ludzi jest dziś Piotrusiów Panów, którzy chcą sztucznie przedłużyć swoje dzieciństwo, unikając wchodzenia w dorosłość, która niesie za sobą wiele poświęceń. Poświęceń, które notabene i tak się pojawiają prędzej czy później w życiu każdego człowieka (czym dłużej się z tym walczy, tym bardziej kiedyś staje się to bolesne, bo np. 25 latek ma znacznie więcej możliwości niż 35 latek).

Warto pamiętać, że niepodejmowanie decyzji… to też decyzja. Fakt, że rezygnujesz z pójścia na imprezę, na której możesz kogoś poznać lub to, że latami siedzisz w pracy, której nienawidzisz – to wszystko jest Twoim świadomym wyborem.

Jeżeli przypominasz łódkę, która płynie tam, gdzie wiatr zawieje, nie jesteś w stanie zbudować wiary w swoje możliwości. Dopiero gdy postanowisz, że, np. rzucisz studia, które nie są dla Ciebie, zerwiesz toksyczną znajomość lub zadbasz o swoją figurę – odzyskasz poczucie kontroli wiążące się nierozerwalnie z pewnością siebie.

Takie rozważania na poziomie egzystencjalnym są potrzebne, bo człowiek musi mieć jakieś ukierunkowanie, aby jego istnienie miało sens. Jeśli go nie ma, to podświadomie można zacząć kwestionować swoją wartość. „Jestem bezużyteczny, nikomu niepotrzebny”, „Nie ma rzeczy, w której jestem dobry”. Nawet cierpieniu można nadać znaczenie, bo jeśli się cierpi, to znaczy, że coś się poświęca, z czymś się walczy – to zawsze przejaw samostanowienia, faktu, że coś się jednak robi.

Powiedzmy, że całe dnie spędzasz na graniu w gry video lub oglądaniu zdjęć kulturystów na Instagramie. Możemy się chyba zgodzić, że delikatnie mówiąc – nie jest to produktywnie spędzony czas. Takie działania niczego nie wnoszą. Nie pomagasz nikomu w ten sposób. Nie dbasz o rozwój swoich kompetencji społecznych ani zawodowych. Nie masz okazji docenić wysiłków swojej pracy, ponieważ ich nie ma.

Praca jest takim filarem naszego życia, który może sprawić, że nasze poczucie własnej wartości zmieni się nie do poznania.

Wyobraź sobie dla przykładu stolarza, który miał trudne dzieciństwo i problemy z samooceną. Kiedy poszedł do pracy, zaczął zarabiać pieniądze na własne utrzymanie i sam zamieszkał.  Po jakimś czasie ludzie zaczęli go polecać, szanować i dziękować mu za dobrze wykonaną pracę. On sam stawał się coraz lepszy w technikach stolarskich, miał więcej zleceń „na boku”, więc założył firmę, dając zatrudnienie kilku osobom, które uczył i dla których był wzorem. Przysłużył się tym samym społeczeństwu i… sobie samemu. Uwierzył w swoją wartość.

Rozwijanie swoich predyspozycji

Dlaczego uwierzyliśmy w propagandę pt. „Rozwijaj swoje słabe strony”? Nie wiem, ale sądzę, że to jedno z największych źródeł problemów z samooceną we współczesnym świecie. W szkołach musimy uczyć się rzeczy, do których się nie nadajemy, w życiu zawodowym oczekuje się od nas robienia wszystkiego naraz, a jeśli nie ma się ścisłego umysłu, to w powszechnych przekonaniu od razu można uznać się za osobę bezrobotną.

Takie społeczne schematy ranią i tworzą problemy, bo jeśli każdy mówi, że jest z nami coś nie tak, to sami zaczynamy w to wierzyć. Proponuję zrezygnować z tego rodzaju myślenia i zacząć rozwijać swoje mocne strony. Po co tracić czas i energię na coś, w czym z natury jesteśmy słabi lub przeciętni? Jeśli zawsze słabo mi szło na informatyce, to raczej świetnym programistą nie zostanę nigdy. A nawet jeśli, to ile mnie to będzie kosztować? Czy jest to tego warte?

Załóżmy, że masz predyspozycje do bycia przedsiębiorcą. Wszystko, czego uczyli Cię w szkole, nie przyda Ci się w biznesie. Nawet jeśli na świadectwie miałeś same laczki, nie oznacza to, że nie uda Ci się z sukcesem otworzyć firmy sprzedającej akcesoria dla fotografów. Szczególnie jeśli od dziecka sprzedawałeś lemoniadę przed blokiem, sprytnie się targowałeś i lubiłeś oglądać „Rekiny biznesu”.

Łatwiej zbudować zdrową samoocenę, jeśli idziemy w kierunku spraw, które nas interesują i w których jesteśmy naturalnie uzdolnieni. Intuicja podpowiada mi, że dosłownie każdy człowiek musi się zastanowić nad tym, co takiego może robić, co może wnieść wartość w życie innych ludzi, a przy okazji będzie czymś odpowiednim dla niego samego.

Nic nie daje efektów?

Jeśli osobista praca nad poczuciem własnej wartości zawodzi, najlepszym rozwiązaniem jest terapia – jeżeli trafi się na rzetelnego w swoim fachu psychoterapeutę, to tak jakby zainwestować w drzewko, które będzie dawać złote jabłka do końca naszego życia. I piszę o tym, mając świadomość jak działa proces terapeutyczny, który do dziś w Polsce kojarzy się z czymś „eterycznym”, bezkształtnym, bo dzieje się w naszej głowie.

To, co „w środku” przypomina czarną skrzynkę, jakby to behawioryści ładnie określili. I szczególnie osoby zorientowane na namacalne, fizyczne efekty mogą nie wierzyć, że systematyczna rozmowa z „inżynierem duszy” może coś w ich funkcjonowaniu zmienić. Niesłusznie. Bardzo niesłusznie.

Wiele spraw naprawdę idzie przepracować w psychoterapii i do niej gorącą zachęcam czytelniku, jeśli czujesz, że życie Ci umyka przez palce, bo brakuje Ci wiary w to, że możesz coś z tym zrobić. A wiedz, że w większości przypadków… możesz.