
Chciałbym Ci poradzić, żeby powiedzenie: “Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” stało się Twoją dewizą. Ale tego nie zrobię, bo choć to właśnie porażki najszybciej zmienią Twoje życie na lepsze, musisz mieć na uwadze, że zamiast tego mogą jeszcze bardziej Cię pogrążać. Szczególnie jeśli nie masz w sobie na tyle sprytu, aby wykorzystywać je na własną korzyść. Natomiast jeżeli jesteś w pełni świadomy nauki, jaką niosą ze sobą niepowodzenia – możesz dokonywać rzeczy wielkich i wspaniałych. Rzeczy, których dokonują wszystkie te osoby, które zwykłeś nazywać “ludźmi sukcesu”.
Wiesz co jest najbardziej krzywdzące dla gatunku ludzkiego? Uważanie porażki za najgorsze zło tego świata. Czujemy taką niechęć do niepowodzeń, że czasami wolelibyśmy zjeść cały talerz żywych, tłustych dżdżownic, popijając je zsiadłym mlekiem, aniżeli jawnie przegrać na jakimś polu.
Każde ryzyko poniesienia porażki sprawia, że odczuwamy strach. Strach z kolei prowadzi do drastycznego ograniczenia Twoich możliwości i skutecznie paraliżuje skuteczność Twoich działań. I nagle okazuje się, że jesteś nieszczęśliwy, bo nie masz kontroli nad swoim życiem. Tymczasem napiszę coś całkiem kontrowersyjnego, ale jakże prawdziwego – porażki to jeden z największych darów, jaki może Cię spotkać na planecie Ziemia.
Porażka = impuls do zmian na lepsze
Jakiś czas temu miałem okazję posłuchać wielu wspaniałych mówców motywacyjnych na żywo. Największe wrażenie wywarł na mnie Nick Vujicic – człowiek, który urodził się bez kończyn, ale to właśnie on jest dziś numerem jeden na świecie, jeżeli chodzi o przemówienia motywacyjne. Podczas stosunkowo krótkiego wystąpienia uświadomił kilku tysiącom ludzi, że nawet największą porażkę można obrócić w sukces, a ból przekuć w siłę. “Przeciwności, z którymi musimy się zmierzyć, często sprawiają, że stajemy się silniejsi. A to, co dziś wydaje się stratą, jutro może okazać się zyskiem.” – proponuję zapamiętać sobie ten cytat.
Powiedzmy, że rzucił Cię chłopak, a Ty kompletnie się przez to załamujesz, wspominasz wszystkie te cudowne chwile, które razem przeżyliście, a z Twoich licznych łez mogłoby powstać małe, słonowodne jeziorko. Być może czujesz nawet, że to był “ten jedyny” i że drugiego takiego już pewnie nigdy nie znajdziesz… W takim wypadku przyjmujesz porażkę, jako coś niezwykle negatywnego (destrukcyjnego). Nie zauważasz wad swojego byłego partnera, nie uświadamiasz sobie, że tak na dobrą sprawę w wielu kwestiach się nie zgadzaliście i być może idealizowałaś go pod różnymi kątami. Nie myślisz, że będziesz mieć jeszcze okazję spotkać wielu równie wyjątkowych gości, a nawet znacznie lepszych kandydatów na Twoją drugą połówkę.
Nie skupiasz się na pozytywach, nie dociera do Ciebie, że teraz jesteś wolna i możesz robić co Ci się żyw nie podoba. Od dzisiaj możesz tańczyć w rytm piosenek Katy Perry przez cały bity weekend i nikt Cię z tego powodu nie skrytykuje. Poza tym masz mnóstwo czasu, aby zająć się rzeczami, na które w związku nie było miejsca – rozpoczynasz nowy rozdział swojego życia. Gotowa do zmian na lepsze. Kto wie ile wyjątkowych chwil i emocji ominęłoby Cię, gdybyś zatrzymała się w związku z człowiekiem, który nie miał nic przeciwko temu, aby bez większych skrupułów skreślić Cię ze swojego życia i zacząć obracać Mariolkę, z której niby zawsze się śmiał, że “ma krzywe nogi i nos jak klamka od zakrystii”, ale teraz jest z nią w związku i wygląda na szczęśliwego.
Powiedz sobie: “być może tak miało być”. Być może to zerwanie i każde inne niepowodzenie, które Cię spotkało, miało dać Ci impuls do zmian na lepsze – aby zabrać się za siebie, popracować nad swoim wyglądem, relacjami i celami. Poszerzyć horyzonty, by w końcu poznać osobę, którą pokochasz z odwzajemnieniem i osiągnąć sukcesy na wielu innych płaszczyznach, które wcześniej zaniedbywałaś.
I jeśli kiedyś cofniesz się myślami do przeszłości, będziesz dziękować Bogu, że wtedy poniosłaś porażkę, ponieważ właśnie przez to tak bardzo się rozwinęłaś, tyle się nauczyłaś i miałaś okazję doświadczyć emocji, o których wcześniej nawet nie miałaś pojęcia. Oczywiście na początku ból mógł być nie do zniesienia, ale z czasem zaczęłaś widzieć więcej plusów, niż minusów tego, że przez jakiś czas byłaś samotna i zdana tylko na siebie. Na tym to polega. To tylko przykład, ale zauważyłem, że każda większa porażka w naszym życiu może dać Ci impuls, który sprawi, że z nagła będziesz mieć w sobie siłę do zmian na lepsze.
Najcenniejsza lekcja
Nie istnieje lepsza nauka, niż ta, którą przyswajamy po porażce. “Porażka jest sukcesem, jeśli wynieśliśmy z niej lekcję” – powiedział kiedyś Malcolm Forbes. Możesz zanurzać się po uszy w przygnębieniu po przegranej – obarczać się wyrzutami sumienia, dając przy tym wygrać strachowi, który paraliżuje Cię przed podjęciem kolejnej próby. Możesz też wstać, otrzepać rękaw z kurzu, zawadiacko się uśmiechnąć i wyciągnąć wnioski. I dalej przeć do przodu, aby w końcu dotrzeć do celu. Twój wybór. Feedback z porażek stanowi tak wartościową lekcję, ponieważ tylko one potrafią tak znacząco na nas wpłynąć, tyle nam uświadomić.
“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest próbowanie po prostu, jeden, następny raz.” – Thomas Edison
Powiedzmy, że chciałeś coś osiągnąć – próbowałeś i nie wyszło. Najważniejsze jest jednak to, że samo podjęcie próby było dla Ciebie wyzwaniem, poszerzającym Twoją “bańkę komfortu”. Każda kolejna próba będzie robić na Tobie mniejsze wrażenie, ponieważ zebrane doświadczenia zaczęły oswajać Cię z problematyczną sytuacją, której stawiasz czoła. Cały trik polega na tym, aby się nie poddawać, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało. Nikt nie osiągnął spektakularnego sukcesu nie odnosząc porażek, ponieważ tylko ten ich nie popełnia, kto nic nie robi. To właśnie one torują Ci drogę do osiągnięcia czegokolwiek.
Problem tkwi w tym, że od najmłodszych lat uczono Cię, abyś we wszystkim był najlepszy, abyś cały czas odnosił sukcesy. Każde Twoje potknięcie było przez lata wytykane, każda większa przegrana była dla Ciebie powodem do wstydu i walki o zmianę statusu “miernoty” na “zwycięzcę”. Dlatego po dziś dzień nie radzimy sobie z akceptacją porażki, nie potrafimy uważać ją za możliwość rozwoju i nauki. Nie widzimy potencjału motywacyjnego w niepowodzeniach, ulegając strachowi przed kolejnymi potknięciami. Człowiek nie umie zrozumieć, iż czasami fakt, że przegrał, dał mu przepustkę do zmian na lepsze. Ograniczony umysł nie jest w stanie zauważyć możliwości, które rodzi porażka. Dlatego tak niewielu odnosi wielki sukces.
Wypatruj porażek
Popatrz na tych, którym naprawdę się w życiu udało. Jeśli uważasz, że to co osiągnęli, przyszło im gładko i bez utrudnień – jesteś w jeszcze większym błędzie, niż byli ludzie, którzy twierdzili, że Ziemia jest płaska i spoczywa na ramionach lewiatana. Można by rzec, że to właśnie porażki są główną składową sukcesu osób, które często są określane mianem farciarzy, choć szczęście nie miało większego wpływu na to, co udało im się osiągnąć. To co różni te osoby od przegranych, to fakt, że wykorzystywali oni wszystkie niepowodzenia na własną korzyść, czerpiąc z nich feedback, nie poddając się, gdy nic nie wyglądało tak, jak powinno i wydawało się, że ciężej już być nie może.
Sęk w tym, że każda porażka może Cię zniszczyć. I każda może zbudować Twój sukces. Wystarczy zmienić podejście i paradoksalnie “wypatrywać” lekcji, które niesie za sobą każde potknięcie. Tyle i aż tyle. Wtedy też będziesz w stanie NAPRAWDĘ docenić chwilę, w której wbrew wszelkim przeciwnościom dokonałeś swego.
Nie ważne, że straciłeś świetną pracę, nie udało Ci się zrobić podwójnego salta w tył, ani że od jakiegoś czasu dostajesz kosza od każdej napotkanej osoby, z którą chcesz się związać. Ważne jest to, czy pozwolisz tym porażkom pozbawić Cię możliwości osiągania wszystkich tych rzeczy w przyszłości, czy też wyciągniesz z nich konkretne wnioski i prędzej czy później osiągniesz swój cel. Tylko to się liczy.