ROZWÓJ OSOBISTY | PRAKTYCZNA PSYCHOLOGIA | RELACJE MIĘDZYLUDZKIE

Racjonalizacja zabija powoli

, Psychologia



Racjonalizacja – te piękne słowo, mające swoją definicję w psychologii, mówi o jednym z najbardziej szalonych, a zarazem najbardziej skutecznych mechanizmów obronnych gatunku ludzkiego. Dzisiaj piszę o różnych formach tego zjawiska. Zapnij pasy, bo bardzo możliwe, że nie zdajesz sobie sprawy, jak często coś racjonalizujesz. I jak w niektórych przypadkach – powoli Cię to zabija.

Kwaśne winogrona

Wspomniałem już o tym, że racjonalizowanie jest niezmiernie zwariowanym procesem. Twój mózg jest tak dobry w szukaniu wymówek, że gdyby istniał konkurs o nazwie: “Najlepsze możliwe wymówki na świecie”, skubaniec wygrałby pierwszą nagrodę. Przypomnij sobie, gdy chciałeś kiedyś po ludzku podejść do jakiejś dziewczyny, która Ci się spodobała i zawsze miałeś jakiś wykręt, aby tego nie robić: “Pewnie ma chłopaka… może nie jestem w jej typie… Tak w ogóle, to zaraz muszę już iść, a ona wygląda mi na wyrachowaną lafiryndę, więc nawet nie ma sensu zaczynać rozmowy”. To się dopiero nazywa profesjonalne szukanie usprawiedliwień!

Podobnie można racjonalizować właściwie każde porażki i zamieniać je w pozorne, acz bardzo wątpliwe sukcesy. Słowem – jeżeli czegoś pragnęliśmy, ale tego nie zdobyliśmy, staramy się wówczas wierzyć, że taka wersja zdarzeń jest korzystniejsza od wcześniej zamierzonej. W psychologii każdą podobną racjonalizację określa się mianem “kwaśnych winogron”. Doskonałym przykładem może być tutaj opcja awansu, która przeszła Ci obok nosa. Na pewno znajdziesz powód, dla którego warto zostać na starym, dobrym stanowisku, podobnie jak bez najmniejszych problemów byłeś w stanie uwierzyć, że lepiej się stało, że nie spróbowałeś poznać wspomnianej dziewczyny.

Słodkie cytryny

Oprócz tego istnieje druga podstawowa odmiana racjonalizacji, zwana “słodkimi cytrynami” – gdzie zaczynamy traktować negatywne wydarzenia w naszym życiu, jako pozytywne. Powiedzmy, że zostawiła Cię świetna dziewczyna, a Ty z uporem maniaka twierdzisz, że bardzo dobrze się stało, bo przecież Ty nie miałeś żadnej winy w tym, że doszło do waszego rozstania. To była jej decyzja i nie jesteś w stanie naprawić jej błędów. Poza tym, jeśli Cię już nie chce, nie będziesz rozpaczał i szybko znajdziesz lepszą laskę na jej miejsce. Czy aby na pewno?

Kiedy myślisz w ten sposób, być może nie sięgasz jednak pamięcią do okresów, w których robiłeś jej większe awantury, niż w programie Jerry’ego Springera z powodu Twojej chorobliwej zazdrości. Nie chcesz uświadomić sobie, że podczas waszej znajomości strasznie się zaniedbałeś i kompletnie zapomniałeś, jak to jest być prawdziwym mężczyzną w związku. Ta gorzka pigułka prawdy jest nie do przełknięcia, więc najłatwiej zwalić całą winę na byłą. Byłą, która niekoniecznie jest “szmatą, która puszcza się z kim popadnie”, a Ty, gdybyś nie zachował się wówczas bezmyślnie i niedojrzale, dalej mógłbyś tworzyć z nią świetną relację.

Ale to wszystko jest nic, bo to kobiety są absolutnymi mistrzyniami w kreowaniu wymyślnych iluzji. Czym więcej kobiecych przypadków poznaję, tym bardziej jestem zdumiony, jak “bezczelnie” można zepchnąć wszystko do głuchej otchłani podświadomości. “Nie zdradziłam Cię, tylko czułam się bardzo samotna i nie miałam w Tobie oparcia” – to tylko jeden z przykładów, choć nie w każdym wypadku uzasadnionych. I co najciekawsze, ta kobieta będzie w to rzeczywiście wierzyć, bo w przeciwnym razie, cały ten piękny obraz, lojalnej i kochającej kobiety, który ma na swój temat – ległby w gruzach.

Wyrzuty sumienia grają tu również wielką rolę, dlatego najprościej jest zapomnieć “o całym zajściu” i zracjonalizować niedogodne występki. Żyć tak, jakby żadna z tych rzeczy nigdy nie miała miejsca. I nierzadko – powtórzyć swój błąd, bo motywy takiego działania nie zostały odkryte, przez co w dalszym ciągu mijamy się z właściwymi rozwiązaniami.

Czy racjonalizacja może być zdrowa?

Tak. Krótko mówiąc: w niektórych przypadkach racjonalizacja może pomóc Ci nie oszaleć, choć sama jej istota ma powab mrocznej strony podświadomych procesów psychologicznych. Czasami rzeczywistość jest nie do zniesienia, poprzez błędne decyzje, które podjęliśmy w przeszłości. I faktycznie bywa tak, że najkorzystniej jest wierzyć w coś, co de facto prawdą nie jest, ale daje poczucie stabilizacji, spójności i chroni ego przed nadmiernym bólem, kiedy nie można naprawić swoich błędów, ale można zamieść je pod dywan. I starać się normalnie funkcjonować. Jak gdyby nic się nie stało i wszystko zawsze było w porząsiu.

Jako mechanizm obronny, racjonalizacja jest nagminnie (często nieświadomie) wykorzystywana przez ludzi z trudnym dzieciństwem, w tym z syndromem DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) – wypieranie faktów daje im przetrwać na co dzień, ale na dłuższą metę ma druzgocące skutki, ponieważ w ten sposób nie rozwiązuje się problemów, tylko zapętla się spiralę bólu. Szukanie argumentów, aby być surowym prześladowcą dla swoich dzieci albo ograniczającą zołzą dla swojego partnera może nie mieć końca, bo zawsze “jest powód”. Szkoda tylko, że nikt na tym niczego nie zyskuje. W wyjątkowo trudnych przypadkach warto podjąć terapię, choć zwykłe uświadomienie sobie wagi problemu często jest przełomowe i daje inne spojrzenie na problem.

Na koniec śmieszno-gorzka historia, która może dać Ci odpowiedź na pytanie, czy racjonalizowanie faktów jest korzystne. Akcja ma miejsce w największym sklepie z dywanami na świecie. Szef tej działalności jest bardzo oszczędnym człowiekiem i dwa razy zastanawia się, zanim cokolwiek kupi. Jako, że sklep jest po brzegi wypełniony wspaniałymi dywanami z całego świata, szef dba o to, aby cały jego asortyment prezentował się jak najlepiej. W tym celu jego pracownicy codziennie odkurzają cały salon wraz z leżącymi tam wykładzinami i dywanami.

Pewnego razu właściciel (po bardzo długim namyśle) postanawia zakupić za bardzo grube pieniądze, tzn. “super odkurzacz”, który ma nawet funkcję prania i wydaje się najlepszą inwestycją w historii firmy. Z czasem okazuje się jednak, że to “wspaniałe” urządzenie jest bardzo trudne w obsłudze, często się psuje i jest odpowiednie do dywanów tylko jednego typu. Pracownicy chcą używać starego i prostego, jednak bardzo efektywnego odkurzacza, ale szef nie chce o tym słyszeć. Jakie z tego wnioski? Odpowiedz sobie sam.