ROZWÓJ OSOBISTY | PRAKTYCZNA PSYCHOLOGIA | RELACJE MIĘDZYLUDZKIE

Kiedy doskonałość to za wiele

, Psychologia



Brak efektów. Niedoprowadzanie swoich przedsięwzięć do końca. Napięcie. Lęk przed krytyką. Smutek. Frustracja. Wyrzuty sumienia. Wszystko to łączy się z jedną rzeczą – dążeniem do doskonałości we wszystkim, czego się człowiek dotknie. Dzisiaj, z perspektywy czasu, gdy myślę o perfekcjonizmie z prawdziwego zdarzenia, to nasuwa się mi wyobrażenie nauczyciela-potwora. Ubrany w idealnie skrojony garniak z wielgachnym zegarem zamiast głowy, sterczy nade mną z kijem, gdy tylko zaczynam coś robić. “To musi być świetne” – słyszysz ten upierdliwy głosik i nim zdążysz spostrzec, idziesz za jego rozkazem. Straszne? No straszne, ale jakże prawdziwe.

Dlaczego jest się perfekcjonistą?

Niektórzy uważają, że perfekcjonizm to zaleta, przyznając się do niego, gdy tylko ktoś zapyta ich podczas rozmowy kwalifikacyjnej o swoje wady. Choć postawa ta ma pewne plusy, raczej nie nazwałbym jej korzystną – z wielu powodów.

Zdaję sobie sprawę, jak to jest redagować jeden tekst sześćdziesiąty raz z rzędu. Wiem, jak to jest pozbywać się każdego papruszka z czarnej koszuli i z namiętnością poszukiwać kolejnego. Zbyt dobrze znam też smak rozczarowania, jakie się czuje, gdy myślało się, że efekt końcowy będzie świetny, a ten okazuje się zaledwie przeciętny.

Żyjemy w świecie, który nie jest doskonały, ale w którym to właśnie doskonałość jest stawiana na piedestał. Media dzień w dzień karmią Cię wizją człowieka sukcesu – pięknego, inteligentnego, utalentowanego. W tym ogromie perfekcji czujesz się maluczki ponad miarę. Tak bardzo przeciętny, niedoskonały. Oczywiście nie jest tak, że to wyłącznie “zły świat” sprawił, że tak wiele osób ma problem z perfekcjonizmem.

Ludzie dążą do doskonałości, ponieważ mają problem z brakiem poczucia własnej wartości i noszą w sobie lęk przed oceną. Są dla siebie tak surowi, jak surowi mogli być dla nich rodzice w dzieciństwie. “Jeśli wyglądam, odżywiam się i pracuję perfekcyjnie, mogę uniknąć lub zminimalizować ryzyko krytyki”. I tu nie chodzi wyłącznie o krytykę z zewnątrz, ale również o samoobwinianie się. Dr. Brené Brown trafnie określiła perfekcjonizm, jako “20-tonową tarczę, którą nosimy, mając nadzieję, że uchroni nas ona od bycia zranionym”.

Pułapka ideału

Świat jawi się ludziom, jako miejsce, w którym tylko najlepsi mają prawo bytu. Jakoś nie mówi się o przy tym o porażkach, upokorzeniach i wszystkich tych dniach, które ktoś spędził, aby zrealizować swoje cele i sięgać po marzenia.

Widząc człowieka w nowym Porsche 911 nie widzisz tego, jaką drogę musiał przebyć, aby po długich okresach nieudanych przedsięwzięć i stresów osiągnąć sukces w biznesie. Nie zastanawiasz się, ile godzin w bibliotece i nieudanych badań przeprowadził cieszący się dziś autorytetem naukowiec. Podziwiając znanego sportowca, nie myślisz o tym, że musi on codziennie trzymać się restrykcyjnej diety, odbywać wymagające treningi i rezygnować z każdych wakacji, aby pracować nad formą. Zapomina się tym samym, jak wiele wyrzeczeń i porażek kosztuje każdego człowieka odznaczającego się dużymi osiągnięciami.

Właśnie dlatego ludziom wydaje się, że ich potknięcia w osobistych zmaganiach przekreślają ich szanse na cokolwiek – nie są świadomi, że każdy słodki sukces jest okupiony drogą, na której krew, pot i łzy są normą.

Perfekcjonizm = prokrastynacja

Perfekcjonizm wynika z braku akceptacji rzeczywistości. Choć perfekcja ociera się o fantazję, to nie dość, że wierzymy, że jest ona możliwa, to jeszcze nie mamy nic przeciwko, aby dzień po dniu do niej dążyć. Zmierzanie do ideału pozbawia życia smaku – a jeśli coś nie ma smaku, to trudno być z tego czegoś zadowolonym.

Jeśli nie zrobię tego perfekcyjnie, nie zrobię tego w ogóle. Znasz to? Ja to znam, aż za dobrze. Ostatnio miałem zamiar zacząć nagrywać podcasty i publikować je na łamach Coaching Time. Kupiłem “wypasiony” sprzęt (sprawiłem sobie nawet tzn. pop filter, którego funkcję mogłaby równie dobrze spełnić zwykła, stara pończocha) i nauczyłem się go obsługiwać. I gdy tylko ruszyłem z pierwszymi nagrywkami, uświadomiłem sobie, że za każdym razem o czymś nie dopowiedziałem, coś przekręciłem i ogólnie zdawało mi się, że gruchanie gołębi w tle było słychać. Dosłownie każde nagranie miało wg. mnie jakąś wadę i zniechęciło mnie to do tego stopnia, że musiałem zwinąć się w kulkę i posłuchać smutnego kawałka “Perfect Day” Lou Reed’a.

Nie znaczy to oczywiście, że podcast nie ruszy nigdy, bo w końcu się to wydarzy. Nad swoim perfekcjonizmem ostatnio intensywnie pracuję i jest już znacznie lepiej. Wniosek z mojego historii jest prosty – nietrudno szukać wymówek, jeśli nieustannie i we wszystkim dąży się o doskonałości. Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile wspaniałych rzeczy mogli by zrobić i osiągnąć, gdyby nie skazywali się perfekcjonizm.

Zrobione jest lepsze od doskonałego

Jak poradzić sobie z nieustannym dążeniem do doskonałości? Na początku należy uświadomić sobie, w jakich obszarach się ono przejawia i jakie ma dla nas skutki. Na co dzień możesz sobie nie zdawać nawet sprawy, że perfekcjonizm zdominował niemal wszystkie działania, które podejmujesz – począwszy od układania idealnej fryzury, po chęć tworzenia doskonałych relacji z ludźmi. Twój wewnętrzny krytyk ma do Ciebie pretensje o rzeczy, nad którymi nie masz wpływu. Problem perfekcjonizmu może mieć znacznie głębsze źródło, ale jeśli naprawdę uświadomisz sobie, że jesteś w kontroli tej postawy, to będzie to już jakiś krok ku wolności.

Po drugie warto popracować nad przekonaniami. Odłóż na półkę teksty w stylu: “Co ludzie pomyślą?” i zacznij wierzyć, że zrobione jest lepsze od doskonałego. Klucz tkwi w zaakceptowaniu swoich wad i niedoskonałości – pozwól sobie na to. Świadomie i z pełną wiarą uznaj, że zdrowe dążenie do jak najlepszych rezultatów odznacza się cieszeniem z samego procesu – pracy nad projektem, spontanicznej rozmowy ze znajomi lub przymierzaniem seksownych kiecek na imprezę.

Bo kiedy człowiek skupia się na tym, aby wykonać robotę, jak najlepiej potrafi, ale z drugiej strony zdaje sobie sprawę z ograniczeń, które posiada i cieszy się samym działaniem, które podejmuje – wygrywa.